Pierwszy dzień wiosny to umownie 21 marca. Będąc dzieckiem
nie mogłam zapamiętać tej daty. Uważałam, że wiosna zaczyna się wraz z nadejściem
pierwszego wiosennego miesiąca – marca. Nie zawsze był on ciepły i częściej
przypominał bardziej zimę, niż wiosnę, ale i tak czekałam na ten dzień z
utęsknieniem. Robiłam wtedy porządki w szafie i planowałam pozbyć się czapek,
szalików i wszelkiej zbędnej, zimowej garderoby. Mama krzyczała na mnie i zmuszała
do noszenia puchatej kurtki, którą wkładałam zawsze z naburmuszoną miną.
Podobnie było dzisiaj. Mroźny ranek nie zapowiadał pięknej,
słonecznej pogody jaką przywitał nas w tym roku marzec. Siedząc w zamkniętej
szkole miałam żal do świata, że nie mogę w tym momencie wyjść na boisko. Moje
rozkojarzenie osiągnęło zenit na chemii, kiedy siedząc z Julką w ostatniej
ławce, opowiadałam jej z zapałem o minionym tygodniu.
Michał starał się być naprawdę dobrym chłopakiem. Każdego
dnia dostawałam od niego drobny prezent, z czego na własne życzenie
zrezygnowałam. Czułam się z tym niezręcznie i bałam się, że zbyt szybko
skończą mu się pomysły. On sam wyglądał tak, jakby ani trochę w to nie wierzył.
Wpatrzony w moje oczy uśmiechał się delikatnie, gdy opowiadałam mu o moich
obawach.
- Ok - powiedział tylko, gdy skończyłam i uśmiechnął się
tajemniczo pochylając głowę do przodu. Zawsze tak robił. Opierał się czołem o
moje i wpatrywał uparcie w oczy, póki nie mrugnęłam.
- Przegrałaś - słyszałam po chwili, ponieważ był w tym naprawdę
dobry. Robiłam obrażoną minę, a on zaczynał śmiać się głośno i proponował
zabawę od nowa. Czasami pozwalał, by moja grzywka przysłaniała jedno oko i
wtedy przegrywał, gdyż to go rozpraszało.
- Bez grzywki - mówił.
- Z grzywką.
- Bez.
- Z grzywką.
- Bez, bo przegram.
- O to chodzi.
Patrycja patrzyła na nasze dziwne zabawy z nieskrywanym
zdumieniem. Od połowinek widziałam ją obok siebie zdecydowanie częściej. Jako
moja swatka czuła się chyba odpowiedzialna na nasz związek. Uśmiechała się do
mnie i machała, gdy ją zauważyłam, zapewne na znak, że podziela moje szczęście.
Właściwie szczęśliwe były wszystkie moje koleżanki, z wyjątkiem Marty, która
nie darzyła Michała sympatią.
- Jest jakiś dziwny - stwierdziła pewnego razu, gdy
wybrałyśmy się razem na spacer.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Wydaje mi się, że za szybko zgodziłaś się z nim
chodzić. przecież wcześniej się nie znaliście i to ty go pierwsza przyuważyłaś.
Nie uważasz, że to trochę podejrzane?
- Co jest podejrzane? - spytałam zupełnie nie orientując się
w jej zawiłych wywodach.
- To, że podobał się tobie, a potem nagle się tobą
zainteresował. I jeszcze ten jego brat...
- Kamil?
- Ma na imię Kamil?
Chciałam już wrzasnąć na nią i spytać co robiła dwa tygodnie
temu, kiedy przecież chodziłam z Kamilem, gdy przypomniałam sobie co jest
przyczyną jej niewiedzy.
Marta wpadła w dziwne towarzystwo. Już jakiś czas temu
zauważyłyśmy z Julką, że coraz więcej czasu spędza z Anetą i Łukaszem. Na jej
fotoblogu można było znaleźć jedynie zdjęcia robione na cmentarzu i podpisane
cytatami z nieznanych nam piosenek. Coraz częściej ubierała się na czarno lub
moro i mniej z nami rozmawiała. Nie miałam w tym momencie ochoty na poruszanie
drażliwych spraw.
- Tak, Kamil - odparłam spokojnie, po niedługiej chwili
otrząsając się z szoku.
- Podoba mi się - powiedziała Marta ciszej wpatrując się w
chodnik. - Fajny jest?
Moje oczy otworzyły się maksymalnie szeroko, a język odmówił
współpracy. Jeszcze w życiu nie słyszałam, by Marta mówiła, że podoba jej się
chłopak.
- No co? - spytała spoglądając na mnie. Na jej twarzy wciąż
można było dostrzec lekki rumieniec.
- Nic. Zaskoczyłaś mnie.
- Czym?
Myślałam, że ja uderzę.
Opowiedziałam Marcie wszystko co wiedziałam o Kamilu, ale
potem uświadomiłam sobie, że on naszą znajomość uważa pewnie za skończoną. Za
każdym razem, gdy mijaliśmy się na korytarzu, nie patrzył nawet w moją stronę i
nie mówił „cześć”.
Kilkakrotnie widziałam, że przyniósł do szkoły gitarę i grał
na niej, ale bałam się podejść i zagadać.
Na matematyce usiadłam z Julką, kiedy pani wyszła na chwilkę
z klasy. To był leniwy dzień, wszyscy spali. Opowiedziałam jej wszystko, czego
dowiedziałam się od Marty.
- On też jest taki tego, nie? - spytała zamyślona Julka
rysując mi na dłoni kolorowe kwiatki i serduszka.
- Jaki?
- Taki jak Łukasz i Aneta. Ubiera się na czarno, gra na
gitarze i takie tam. Pewnie dlatego podoba się Marcie. Ona teraz z nimi trzyma
- spojrzała na mnie. - Albo chce go poderwać, żeby ją polubili.
- No tak - odpowiedziałam spoglądając na zegarek, który
mówił, że za pięć minut kończy się lekcja. - Czy ten zegarek dobrze chodzi?
- Chyba tak - Jula spojrzała na swój. - Tak, a czemu?
- Zdaje mi się, że od dziesięciu minut jest trzynasta
dwadzieścia pięć.
Julka zachichotała. - Spoko, to już ostatnia lekcja.
Pani, która przez cały dzień była równie rozkojarzona jak
ja, wypuściła nas wcześniej. Zbiegłam schodami do szatni, by zabrać kurtkę, a
tam już czekał na mnie Michał. Na mój widok uśmiechnął się i podszedł.
- Hej Kochanie - przywitał się cmokając mnie w policzek. Szczerze
mówiąc nie podobało mi się, że mówił do mnie „Kochanie” już po tygodniu
znajomości, ale nie wiedziałam jak mu o tym powiedzieć. Od czasu pamiętnej
rozmowy z Martą byłam nieufna. Jego głęboki entuzjazm musiał mieć jakąś
przyczynę. Owszem, podobał mi się. Miał blond włosy z dłuższą, opadającą na
czoło grzywką i piękne oczy. Przypominał mi Leonardo DiCaprio, a chwilami był
jeszcze ładniejszy. Do tego był zabawny i utalentowany. Grał w przedstawieniach
i cudownie rysował. Jego dzieła zdobiły już mój pokój zajmując uprzywilejowaną
pozycję na równi z plakatami mojego ulubionego zespołu. Tak, podobał mi się,
ale co innego ja. Na swoim koncie miałam nieudany debiut w karierze muzyka oraz
własny, nieistniejący już zespół taneczny. Z kołem teatralnym, do którego
należałam, nie zdążyłam jeszcze wystąpić, a poza tym nie miałam żadnych
talentów. Nie byłam ładna. Moje ciało przypominało bardziej dziecięce, niż
kobiece, pomiędzy jedynkami miałam szparę, w której zmieściłby się patyczek od
loda, a uszy sterczały bardziej niż powinny. Jedynie czekoladowe oczy były moim
atutem i każdy, kto w nie spojrzał, zaczynał mi prawić komplementy. Zdaniem
Julki, Michał uległ właśnie temu urokowi.
Ale czy aby nie za szybko? Marta zasugerowała, że Michał
założył się z bratem lub chodzi ze mną, by zrobić mu na złość. Jaką mogłam mieć
pewność, że tak właśnie nie było?
- Cześć - odpowiedziałam Michałowi neutralnie zachowując
przy tym uśmiech.
- Jak dzień? - spytał.
- Bardzo dobrze - odparłam przypominając sobie poranną
kartkówkę z fizyki, z którą uporałam się bez problemu. - A twój?
- Teraz już też dobrze - uśmiechnął się.
Zmarszczyłam brwi. Kolejny podejrzany tekst? - A było źle?
- Nie było tak dobrze jak teraz, bo cię nie widziałem -
objął mnie mocniej przysuwając do siebie.
- Masz już koniec? - spytałam szybko. Wolałam rozmawiać, niż
się z nim ciągle całować.
- Tak. Miałem tylko próbę dzisiaj. Nie byłem na lekcjach.
- Wracasz do domu? - miałam nadzieję, że zdążę jeszcze na
autobus. Nie miałam ochoty czekać na następny.
- Właściwie nie muszę się śpieszyć. Mam dużo czasu. Mogę cię
odprowadzić - powiedział zamyślony.
- Ehm... No ok - zgodziłam się, choć nie miałam ochoty na
spacer.
Spletliśmy dłonie i ruszyliśmy ciemnym korytarzem w stronę
wyjścia. Na zewnątrz, uniesione nisko nad horyzontem, słabe, wiosenne słońce
ogrzewało ziemię na tyle mocno, na ile było w stanie. Włożyłam kurtkę, ponieważ
jego promienie nie były już tak silne jak w południe.
Droga do mojego domu wiodła w przeciwnym kierunku, niż na
ulicę Chwaliszewską, na której mieszkał Michał. Chcąc znaleźć się na tym
osiedlu jak najszybciej, trzeba było przeprawić się przez stary, zaniedbany
park i przejść koło ponurej, opuszczonej fabryki. Wysypana żwirem alejka w
dzikim parku była miejscami wciąż pokryta lodem, który roztapiał się pod
wpływem promieni słońca. Po obu stronach wąskiej ścieżki rosły małe drzewka i
krzewy, przez co można było poczuć się jak w prawdziwym lesie.
Michał ściskał mocno moją prawą dłoń, której palce zmarzły w
połowie drogi. Irytowało mnie jego milczenie. Miał okazję mnie poznać,
dowiedzieć się czegoś o mnie, mojej rodzinie czy zainteresowaniach, a on tylko
patrzył i się uśmiechał. Szczerze wątpiłam w to, czy aby cokolwiek o mnie wie.
- Dlaczego się tak uśmiechasz? - spytałam bezczelnie, gdy
kolejny raz odwracając głowę napotkałam jego uniesione kąciki ust. Ten wyraz
twarzy był u niego wyjątkowy. Potrafił uśmiechać się radośnie i szczerze bez
pokazywania zębów, a w policzkach i tak robiły mu się dołki.
- Bo jestem szczęśliwy - odpowiedział mi wesołym tonem. Szliśmy
bardzo powoli, co zaczynało mnie denerwować.
- Lubisz takie spacery? - spytałam.
- Bardzo, a ty?
- Ja pewnie mniej.
Uśmiechnął się. - To jak chodzisz do domu?
- Nie chodzę - odparłam. - Jeżdżę autobusem.
Zrobił zdziwioną minę, jakby nie wiedział o istnieniu tego
środka transportu. Nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Ty też masz daleko - zauważyłam.
- Tak, ale ja zawsze chodzę pieszo.
- Chce ci się?
- Chce.
Pokiwałam głową na znak uznania.
Widziałam już swój dom, kiedy Michał nagle się zatrzymał.
Zrobiłam to samo i spojrzałam na niego. On wpatrywał się w milczeniu i
powoli się uśmiechnął. Położył mi ręce w talii i delikatnie cmoknął w
usta.
- No to pa, Kochanie - powiedział.
- Pa - odparłam tylko lekko oszołomiona. Michał puścił mnie,
odwrócił i ruszył z powrotem. Stałam tam jeszcze przez chwilę patrząc jak
odchodzi. Pisał smsa. Zmarszczyłam brwi i wydałam z siebie cichy pomruk
zastanowienia.
Czuję, że zbliża się kryzys i będę musiała przystopować z pisaniem troszkę, ale postaram się pisać jak najczęściej. Zapraszam na mojego prywatnego bloga - tam też coś do czytania ;) Klik
Hej :D
OdpowiedzUsuńPostanowiłam przeczytać wszystko, i dopiero potem skomentować. Muszę Ci powiedzieć, że mnie wciągnęło Twoje opowiadanie!
Na początku wydawało mi się, że to będzie kolejna historia o nastolatce z problemami, ale na szczęście rozwinęło się w całkiem lekki w czytaniu i neutrealny temat ;) Troszkę się pogubiłam w pierwszych postach, gdy od razu wprowadziłaś tyle różnych postaci, ale potem jakoś się ogarnęłam...
Cóż, od początku interesowała mnie sprawa z "niewyspanym blondasem". Ale potem, pod wpływem emocjonującej gry w butelkę i chodzenia Zuzy z Kamilem, pomyślałam, że może coś z nich będzie. Ha, niestety się pomyliłam... Mówię "niestety", bo lubię mieć rację, ale w praktyce miło mnie zaskoczyłaś. To lubię w Twoim opowiadaniu: nieprzewidywalność. Nie wiem, co napiszesz w następnej notce i jak namącisz w życiu Zuzy. Jestem za! ;)
Coś mi śmierdzi z Michałem... I to wcale nie jest kanalizajca :D Nie mówię tego, dlatego, że Marta tak powiedziała. Po prostu nie pasuje mi. Najpierw całuje, potem jest nieśmiały, chociaż się "rzucił" na Zuzę, jeszcze dalej daje jej prezenty i proponuje chodzenie (co było słodkie <3), ale nagle zaczyna być złośliwy. Nie, zdecydowanie jest coś nie tak.
Masz super styl pisania, naprawdę. Bardzo lekko i fajnie, nawet nie znalazłam błędów. Tylko pilnuj jednego: każdy dialog (czy wypowiedź) od nowego akapitu. Myślniki zawsze na początku linijki!
Super, super i jeszcze raz super ;*
Merr
Dzięki wielkie. To chyba najmilsza opinia ze wszystkich. Nie sądziłam, ze Ci się spodoba skoro lubisz fantastykę. Naprawdę też nieźle mnie zaskoczyłaś ;)
UsuńWiesz, lubię fantastykę. Ale, w zasadzie, kocham każdy typ opowiadań. Nawet zastanawiam się, czy nie założyć drugiego bloga o takiej... Lekkiej tematyce :D Jak na razie staram się doprowadzić do perfekcji "Percabeth" ;*
UsuńAż się miło czyta takie odpowiedzi. Najmilsza opinia? Serio? Ewww :3 Chyba będę się musiała jeszcze bardziej przyłożyć do pisania komentarzy ;>
Hej.; )
OdpowiedzUsuńNa początku chciałabym Ci powiedzieć, że rozdział jak zwykle super. Wpadam tu od jakiegoś czasu i bardzo się cieszę, że powiadamiasz mnie o nowych postach ; ) Oczywiśćie super rozwinięcie akcji dzisiaj. Coś mi z tym sms śmierdzi. Nie oddałabym życie, ale wyczuwam zdradę. Błagam Cię napisz, że się mylę. Wtedy będzie mi szkoda głównej bohaterki. No cóż, niech Ci kryzys odejdzie bo jak zawiesisz to cie znajde i udusze. Puść sobie tę piosenkę Mezo ft. Ewa Jach - kryzys. Po tym Ci przejdzie xDDD.
Pozdrawiam Isiia <3
Dzięki za radę aż z ciekawości zobaczę tę piosenkę, choć nie słucham rapu ;)
UsuńNie będę mówić jak potoczy się akcja, ale żadnych tragedii na razie nie będzie.
Pozdrawiam
Michał jest strasznie dziwny.
OdpowiedzUsuńCo z tego, że przystojny jak strasznie dziwnie się zachowuje. Nie wytrzymałabym z takim chłopakiem. Nawet nie pakowałabym się w ten związek. Toć oni nic o sobie nie wiedzą!
Jeszcze to "Kochanie". Boże...
Walnęłabym go.
Tak, przyznaję Michał z lekka mnie irytuje, jednak jestem ciekawa co knuje.
Ja jestem ciekawa co z tym Kamilem się dzieje.
Mogłabyś pociągnąć jego wątek.
Pozdrawiam
Darkness.
Wszyscy komentatorzy tego opowiadania są zdania, że Michał jest dziwny. Ja na ten temat myślę inaczej: on jest wampirem. xD
OdpowiedzUsuńDobra, żart. xD
To jest obyczajówka, nie fantasy. WAMPIRY WON!
Ach, gdybym ja miała blisko do domu ze szkoły, to też bym sobie spacerowała. Kocham spacerki. Potrafię łazić nawet w takie miejsca, gdzie nikt inny nie odważyłby się zapuścić.
Nie lubię, jak ktoś się zwraca do mnie ''kochanie'' albo w inny słodki sposób. Niby miłe to i ma słodzić, ale ja w takich wypadkach cierpię na cukrzycę. Nie znoszę też potocznego zdrobnienia mojego imienia, ale lubię swoje ksywki. Jedna z nich, to oczywiście GeminiGirl (tylko nielicznym pozwalam skracać tę nazwę), a druga jest zbyt podobna do imienia, więc nie podam. xD
***
Gdzieś coś przeczytałam, że nie wiesz, jak włączyć obserwowanych bez uruchamiania Google+. No to ja Ci powiem. :D
1.) Układ.
2.) Dodaj gadżet.
3.) W wyświetlonym okienku po lewej stronie masz ''Podstawy'', ''Więcej gadżetów'' i ''Dodaj swoje gadżety''.
4.) Ciskasz ''Więcej gadżetów'' i tam masz ''Obserwatorzy''.
5.) Dodajesz gadżet, ustawiasz, gdzie ma być w szablonie, zapisujesz rozmieszczenie i voilà.
Pozdrawiam serdecznie,
GeminiGirl...;)
Haha znowu dzięki ;) To chyba włączę tych obserwatorów xD
OdpowiedzUsuń