poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 34. - Szczęścia chodzą parami


Hej, dziś taki bardzo króciutki rozdział, ale nie trzeba było wyjaśnić kilka spraw. Mam nadzieję, że nie jest tragicznie. Czytajcie i komentujcie :)

***

Pomimo najszczerszych chęci nie udało mi się spotkać z Martą. Mama nie dała się przebłagać i nie pozwoliła mi wyjść „na noc”. Na nic zdały się moje protesty i zapewnienia, że Mikołaj właśnie wyszedł na miasto. Nawet nie sprawdzała czy jej kochany synek istotnie jest poza domem.
Nie mogłam zasnąć myśląc o tym co mógł zrobić Mikołaj i czy Marta czasami nie brała już z Kamilem. Moją głowę nawiedzały niedorzeczne myśli. Była rozsądną dziewczyną – w to nie śmiałam wątpić. Do tego strasznie tchórzliwą. Nie odważyłaby się nawet zagrać w butelkę, a mimo wszystko nawiązała z Kamilem całkiem bliską znajomość i kto wie czy nie była już pod jego wpływem. Przypomniała mi się teoria Julki o sekcie. W tamtej chwili byłabym skłonna uwierzyć nawet w taką głupotę.
Nadeszła niedziela, a ja sama bez namów mamy wstałam wcześnie i ubrałam się do kościoła. Moja rodzicielka patrzyła na to wszystko odrobinę ze zdziwieniem, nawet przestrachem, ale była zadowolona. Nie wiedziała, że wcale nie wiara była moją pobudką w zamiarze wyjścia.
Mama Marty była konserwatywna. Myślę, że mogę tak powiedzieć, choć patrząc na swoją nie mogłam się oprzeć myśli, że większość matek na nieszczęście swoich dzieci posiada tę cechę.
Zarówno ja jak i Marta musiałyśmy co tydzień być na mszy. Dla mnie to najlepsza pora na chorobę, ale moja przyjaciółka, której mama była pielęgniarką, nie mogła sobie na nią pozwolić.
Jak się spodziewałam zastałam Martę w kościele. Tam wyglądała zupełnie inaczej. Ledwie powstrzymałam śmiech widząc ją w różowym sweterku i wyobrażając sobie miny Kamila i Alana, gdyby ją tu ujrzeli. Próbowałam na oko ocenić w jakim jest stanie, ale nie dostrzegłam żadnych objawów zmęczenia, złego samopoczucia czy kaca. Na twarzy blondynki widniał delikatny uśmiech, ale i głęboka powaga jaka zwykle zdobiła oblicza większości ludzi uczestniczących w mszy. Specjalnie nie usiałam koło niej, by móc spokojnie obserwować. Szybko jednak przekonałam się, że nie wzbudza żadnych podejrzeń. Jej zachowanie było zupełnie normalne.
Po mszy podeszłam do niej nim mnie zauważyła. Pod swetrem miała granatową sukienkę, a na nogach wysokie, czarne buty na koturnie. Cały strój był dziwny i na pewno nie podobał się właścicielce.
– Hej – zagadnęłam ją. – Ładnie wyglądasz.
Marta uśmiechnęła się serdecznie.
– Dzięki, ty też.
Uścisnęła mnie na przywitanie po czym odsunęła się wciąż z uśmiechem na twarzy. To nie było w jej stylu. Była raczej powściągliwa w okazywaniu uczuć. Zdezorientowana kontynuowałam temat wyglądu.
– Powinnaś częściej nosić takie dziewczęce kolory – powiedziałam. – Do twarzy ci.
Marta zachichotała wesoło i przechyliła głowę w bok jak bohaterka filmu.
– Dzięki, ale to nie mój styl – powiedziała. – Wiesz, że wolę ciemniejsze kolory, a właściwie to tylko czerń. No może jeszcze czerwień.
Nie przestawała się uśmiechać. Przyjrzałam się jej podejrzliwie.
– Co ty taka szczęśliwa? – spytałam.
– Szczęśliwa? – Zaśmiała się. – No może i racja. Mam powody.
– Jakie powody?
– A takie dwa. Szczęścia chodzą parami, prawda?
– Z pewnością – powiedziałam coraz bardziej skołowana.
– Słuchaj – Marta rozejrzała się nerwowo. – Sorki, ale muszę spadać powoli do domu.

– Jasne – powiedziałam. – Tylko czekaj jeszcze.
Marta spojrzała na mnie wyczekująco.
– Wczoraj nie mogłam do ciebie wpaść, bo mama mnie złapała – powiedziałam.
– Wczoraj? – zdziwiła się.
– No tak. Dzwoniłam do Ciebie.
– A wczoraj! – Marta uśmiechnęła się. – Nie ma sprawy.
– Chciałam Ci powiedzieć coś ważnego.
– Co takiego?
– To nie za dobre miejsce na rozmowę – powiedziałam. – Chodzi o Kamila. Dowiedziałam się czegoś o nim.
Mara zrobiła zniecierpliwioną minę.
– Zuza mam już dość tego twojego gadania o Kamilu. On mnie nie interesuje. Jestem z Alanem.
– Jesteś z Alanem? – Zrobiłam wielkie oczy.
– No tak przecież mówiłam ci wczoraj jak dzwoniłaś.
– Ano racja – powiedziałam, choć w rzeczywistości nawet nie zarejestrowałam tej informacji. – To z Kamilem się nie widziałaś?
– Nie – odparła. – Wcale nie mamy kontaktu. Oki idę. Najwyżej jutro pogadamy, bo dziś już jestem umówiona z Alusiem.
Wyszczerzyła zęby w uśmiechu i wydawało mi się, że aż podskoczyła z zachwytu. Kolejny raz nie grało mi coś w jej zachowaniu. Powstrzymałam śmiech, który cisnął mi się na usta, gdy usłyszałam użyte przez nią zdrobnienie.
– Spoko. To pa – powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
– Pa – powiedziała i odeszła krokiem na tyle szybkim na ile pozwalały jej wysokie buty.
Moje niestworzone scenariusze znowu się nie sprawdziły. Marta najwyraźniej uległa sile wyższej, która prędzej czy później dopada każdą nastolatkę i najzwyczajniej w świecie się zakochała. Zastanawiałam się jaka była druga sprawa, o której wspomniała mimochodem, ale to chyba było nieistotne. Mogłam odetchnąć z ulgą. Nie miała raczej kłopotów z Kamilem, z którym sama też nie chciałam mieć już do czynienia.
Wracając do domu zastanawiałam się jaki jest jej Alan i postanowiłam sobie w duchu, że tym razem już muszę go poznać. Chciałam wiedzieć kim jest chłopak mojej przyjaciółki, która chyba po raz pierwszy w życiu się zakochała. Byłam w dobrym humorze planując takie spotkanie, może jakąś podwójną randkę. Cały przepadł, gdy tylko przekroczyłam próg domu.
Mikołaj jak zwykle siedział w kuchni. Czasami nie mogłam wyjść z podziwu dla jego przemiany materii. Jadł w ilościach hurtowych, a był chudy jak sznurowadło. Wszyscy w mojej rodzinie byli raczej szczupli, ale to z powodu wygłodzenia przez mieszkanie pod jednym dachem z moim bratem. Chciałam już dokuczyć mu jakąś kąśliwą uwagą na ten temat, gdy zobaczyłam jego twarz. Miał spuchniętą wargę, lekko sine oko i naburmuszoną minę.
– Co ci się stało? – spytałam domyślając się odpowiedzi.
– Zgadnij – powiedział nie patrząc w moją stronę.
– Kamil?
– I jego koleżkowie.
Chociaż byłam zła na tę całą sytuację ledwo powstrzymałam się przed parsknięciem śmiechem. Zawsze bawiło mnie jego słownictwo.
– To po co się z nimi zaczynasz? – spytałam.
– Bronię cię głupia małolato! – krzyknął mi w twarz wstając z wysokiego taboretu, na którym siedział tak gwałtownie, że ten przewrócił się na podłogę. – Nie rozumiesz w co się pakujesz?
Mikołaj postawił mebel z głośnym hukiem aż mrugnęłam oczami. Nie mogłam poznać własnego brata.
– W nic się nie pakuję. Nie trzymam z nimi. Odbija ci czy jak?! – krzyknęłam w odpowiedzi.
– Chyba nie mi odbija. Wszyscy o tym gadają. Jaki jest i jak traktuje dziewczyny – powiedział już spokojniej Mikołaj. – Nie słyszałaś? Chce cię tylko wykorzystać.
Stałam niewzruszona jego słowami. Sama doskonale wiedziałam co mam robić. Nie potrzebowałam nadopiekuńczego brata.
– Nic mnie z nim nie łączy. Nawet „cześć” sobie w szkole nie mówimy.
– Ja słyszałem coś innego – powiedział.
– Co słyszałeś?
– Że już cię poderwał.
– Kto ci tak powiedział?
– On. – Mój brat wyzywająco spojrzał mi w oczy.
– Może chciał cię wkurzyć – odparłam.
– Może – przyznał.
– Dziękuję – powiedziałam.
– Za co?
– Za to, że jesteś takim troskliwym bratem.
Uśmiechnął się lekko, a ja przytuliłam go pierwszy raz od niepamiętnych, dziecięcych czasów. Było to trochę dziwne. Czułam się jakby odzyskała brata po długim czasie i choć wiedziałam, że niebawem znowu będziemy na siebie krzyczeć i warczeć kochamy się jak prawdziwe rodzeństwo. Chciałam, by tak było nie tylko dlatego, że mogłam zapewnić sobie krycie u mamy i darmowe wejściówki na jego koncerty, jeśli uda mu się kiedyś zdobyć sławę. Chciałam mieć dobry kontakt z bratem, ponieważ mama zawsze mówiła, że przyjaciół możemy dobierać jak chcemy, ale rodziny się nie wybiera, a jest się z nią przez większość życia.
Zdobyłam się jednak na małe oszustwo wmawiając sobie, że robię to dla dobra Mikołaja. Jeżeli uwierzy nie będzie więcej szukał bójki z Kamilem.
– I wiesz co, Miko? – powiedziałam. – Nie kręcę z Kamilem tylko z Jackiem.
– Z jakim Jackiem? – spytał znów z agresją w głosie.
– Z tym, którego poznałeś tydzień temu – wyjaśniłam. – Nie pamiętasz?
– A ten dzieciak – uśmiechnął się. – Wiedziałem. Ma się jednak tą intuicję. 

3 komentarze:

  1. O jejku! Rozdział jest boski, a ta długość mi dziś nie przeszkadza :) Ryczę po prostu! Płaczę jak bóbr! Ta sytuacja z Mikołajem i Zuzką <3 Matko! Wiem dlaczego płaczę. Też mam starszego brata i to co tutaj piszesz rusza moje serce po prostu! :) Ciekawe... Może Zuzka kiedyś będzie z Jackiem? Wydaje się być fajnym i porządnym chłopakiem. Co do tej całej akcji z bójką. O co tutaj chodzi? Matko... Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni w następnych rozdziałach.
    Czekam na nn :*
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O co chodzi z tą bójką ? Mam nadzieje, że za niedługo się dowiem, czego chce Kamil od Mikołaja ! A ta scena, pomiedzy nimi, tak realistycznie opisana, że mogłam sobie spokojnie wyobrazić, że mam starszego brata. : ) Rozdział fajny, tylko masz rację, troche krótki.
    Gratuluję wytrwałości w pisaniu. Tyle rozdziałów : D.
    Pozdrawiam.
    Isiia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdziała bardzo przyjemny. Szczególnie sytuacja między Mikołajem a Zuzą.

    Pozdrawiam, Bairre.

    OdpowiedzUsuń