wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 18. - Fioletowe włosy


Dzień Wiosny w szkole zawsze był nietypowy. W podstawówce oczywiście ubieraliśmy się na kolorowo, robiliśmy Turniej Grup i szliśmy nad jezioro topić Marzannę. Niekiedy woda była jeszcze pod lodem, wtedy zdarzało nam się ją spalić. Największą atrakcją oczywiście było to, że nie było lekcji. 
W gimnazjum nie pozbywaliśmy się już tak perfidnie Marzanny. W tym roku nasza leniwa klasa nawet jej nie zrobiła. Tym niemniej każda miała do przedstawienia jakiegoś wykonawcę muzycznego. Nie mogliśmy trafić lepiej niż na Michaela Jacksona. Został nim oczywiście Artur, który chyba jako jedyny w klasie miał dłuższe włosy. Niestety ich kolor trochę nie pasował, ponieważ nasz kolega jest blondynem.
– Żaden problem – powiedziała Patrycja. – Można przefarbować.
Artur w tamtym momencie zasłonił swoje blond kosmyki.
– No nie bój się – zawołała uśmiechnięta Pati. – Szamponetką. Po dwóch dniach ci się zmyje.
Wszystkie oczy w klasie zwróciły się na Artura, który po dłuższej chwili zastanowienia zdecydował się przefarbować włosy i robić za Jacksona. Reszta chłopaków została wyznaczona na tancerzy, z czego oczywiście nie byli zadowoleni, a dziewczyny – na rozwrzeszczane fanki pod sceną.
– Ja wolę być ochroniarzem – powiedział Robert.
Pozostali podzielili ten pomysł i w ten sposób Michael został bez tancerzy, ale za to był wybitnie chroniony.
Niestety w dniu show okazało się, że efekt farbowania włosów przez Artura znacznie odbiegał od zamierzonego. Jego włosy były fioletowe!
– Kurde – powiedziała Patrycja oglądając efekt. – Tego się nie spodziewałam.
– Nie spodziewałaś się? To co ja mam teraz powiedzieć? Wyglądam jak Buka – Artur był bliski płaczu.
– Nie no spoko Tobi do Buki ci daleko – mówiła Pati bawiąc się fioletowymi włosami. – Zmyje się. Może za krótko trzymałeś?
– Nie za krótko. Kasia mi robiła, chyba się na tym zna.
Patrycja spojrzała na koleżankę.
– Dobrze trzymaliśmy – potwierdziła wspomniana dziewczyna. – Zgodnie z instrukcją.
– To ja nie wiem. Masz jakieś dziwne włosy, Artur – Pati zrobiła sceptyczną minę. Co teraz z występem?
– No będzie fioletowy Michael – powiedziała Agnieszka. – Chyba, że macie inny pomysł.
Patrycja przygryzła wargę.
– No chyba nie. Jedynie, że jeszcze raz tę farbę nałożyć.
– W życiu – Artur gwałtownie wstał z miejsca i spojrzał na dziewczyny z przestrachem.
– No dobrze, dobrze – Pati poklepała go po ramieniu. – Będziemy mieli fioletowego Jacksona. Nowa moda.
Niestety cztery pierwsze lekcje odbywały się według planu. Na historii siedziałyśmy z Paulą znudzone nie słuchając wywodów na temat renesansu. Kasia, Patrycja i kilka innych dziewczyn szczęśliwie załapało się na charakteryzatorki dla Michaela, dlatego nie było ich na lekcji. My byłyśmy zazdrosne.
– Może powiemy, że skoro nie ma tancerzy, to będą tancerki i pójdziemy zrobić próbę? – zaproponowałam.
– Nie, wszystkie dziewczyny mają być fankami zapomniałaś? – usłyszałam zduszoną odpowiedź Pauliny, która położyła głowę na ławce twarzą do blatu. 
– To co? Zmiana planów. Nie chce mi się tu siedzieć.
– A myślisz, że mi się chce? 
– Ale tańczyć też Ci się nie chce.
Paulina podniosła głowę.
– Co chcesz reaktywować zespół?
– Nie mówię od razu o reaktywacji zespołu, chociaż niezły pomysł. Ale chodzi mi tylko o urwanie się z lekcji. Następna jest matma.
– No… – Paula zamyśliła się. – Ale kto by chciał z nami tańczyć?
Rozejrzałam się po klasie.
– Hmm nie Karina ani Monika bo ich nie lubię – powiedziałam. – Nie Marta, bo trzyma teraz z Anetą. Wiki nie umie tańczyć.
– Julki nie lubię – weszła mi w słowo Paula.
– Julki ty nie lubisz – potwierdziłam. – Aga i Majka? 
– Nie zgodzą się.
– Czemu nie? – zdziwiłam się.
– Nie wiem. Spytaj.
Natychmiast wyrwałam głośno kartkę z zeszytu, za co nauczycielka posłała mi karcące spojrzenie. Nie przestawała mówić o Michale Aniele i jakimś kościele, który ozdabiał. Mało mnie to obchodziło. 
Napisałam liścik do Agnieszki:

Mamy z Paulą pomysł, żeby powiedzieć Jolce, że zatańczymy na występie jako tancerki Tobiego. Nie pójdziemy na matmę. Tańczycie z nami?

Podałam liścik Wiki, która ledwie powstrzymała się, by go nie otworzyć. Aga przeczytała wiadomość i szturchnęła siedzącą obok Majkę. Ta spojrzała na kartkę i pokręciła głową. Konsultacje jednak nadal trwały. Wpatrywałam się w nie dobre dziesięć minut, prosząc bezgłośnie, by w końcu odpisały. Czas uciekał. 
W końcu zauważyłam, że Maja skrobie coś zawzięcie i list do mnie wrócił:

Nie wiemy… Będę zagrożona z matmy. Zając się wkurzy, że nie chodzę. Wolę być.

Spojrzałam na nią. Majka posłała mi przepraszające spojrzenie.
– I co? – spytała Paula, która połowę lekcji przespała. Teraz właśnie podniosła głowę o rozczochranych włosach i przetarła oczy.
Podałam jej liścik.
– Majka chce iść na matmę? – otworzyła szeroko oczy. – A to dobre.
– No.
– E tam. Nie zatańczymy – powiedziała z uśmiechem i z powrotem ukryła głowę w ramionach gotowa do snu.
Na matmie więc byłyśmy wszystkie. Na szczęście było luźno. Panią Królikowską bolała głowa. Nie żebym cieszyła się nieszczęściem innych, ale dzięki temu zapisała tylko zadania, które mieliśmy liczyć i dała nam spokój. Naturalnie rozmyślałam o Michale. Nie widziałam go od rana. Ich klasa wylosowała do przedstawienia Boba Marley’a. Stawiałam colę na to, że Bobem będzie Robert. Kim będzie Michał?
Na przerwie zauważyłam że scena do przedstawień jest już gotowa. Prawie gotowa. Wokół niej kręciło się kilku chłopaków z trzeciej klasy. Wszyscy wyglądali jak członkowie rockowego zespołu i zapewne montowali jeszcze sprzęt. Dekoracjami zajmowały się zwykle dziewczyny, a po tych nie było śladu.  Korytarz był co prawda zaciemniony jak podczas połowinek, ale i w tak słabym świetle byłam w stanie rozpoznać Martę. Stała nieopodal sceny i rozmawiała z wysokim chłopakiem. Sylwetka mojej przyjaciółki prawie całkowicie go zasłaniała, ale dojrzałam czarne bojówki i glany. 
„Ach tak – pomyślałam – to na pewno Alan.
Nie byłam przekonana co do gustu Marty, ale chciałam poznać tajemniczego metala, który skradł jej serce. Może nie każdy ma wyczucie stylu, ale gitarowe brzmienia zawsze mnie pociągały. Ruszyłam w stronę rozmawiającej pary przywołując na twarz serdeczny i szczery uśmiech. 
Byłam już kilka kroków od nich, gdy niespodziewanie ktoś zasłonił mi oczy. 
– Julka? – spytałam zaskoczona.
Dłonie zsunęły się z mojej twarzy, a ja odwróciłam się. Miałam przed sobą chłopaka w szerokich jeansach i zielonej przydużej koszulce z liściem marihuany na tle trójkolorowej flagi. Na głowie miał czapkę w tych samych barwach, spod której wypływały czarne, grube dredy sięgające mu niemal do pasa. Na twarzy miał duże okulary przeciwsłoneczne i papierosa w ustach.
W pierwszej chwili nawet go nie rozpoznałam, ale wpatrywał się we mnie z tym charakterystycznym uśmiechem, którego z nikim bym nie pomyliła.
– Michał? – spytałam zaskoczona i zachwycona za razem. – Prawie cię nie poznałam.
– No kurde wiem – odparł zadowolony. – Przez te sztuczne kudły wyglądam jak baba. 
Roześmiałam się.
– Ej ty palisz? – oburzyłam się spoglądając na skręta, którego ciągle trzymał w ustach.
– Sztuczny – powiedział.
– Schowaj to, bo zaraz ktoś się przyczepi. I zdejmij okulary, pewnie nic nie widzisz.
– W dupie ich mam. Chodź – powiedział chwytając mnie za rękę – czemu się nie przebrałaś? Jak chcesz możesz być rasta.
– Właściwie ja… – zaczęłam i spojrzałam w stronę sceny. Marta i jej chłopak zniknęli. – No ok.
– Jak ci się podobają moje dredy? – Michał wyraźnie zadowolony bawił się swoją nową fryzurą.
– Bardzo. Skąd je masz?
– Moja siostra znalazła gdzieś w necie. Zna się na takich rzeczach. Wiesz, chyba zacznę słuchać reggae. Podoba mi się ten styl i te… – spojrzał na mnie znacząco – skręty.
Posłałam mu karcące spojrzenie.
– Tylko spróbuj.
– A wy jaką macie muzę?
– Lata osiemdziesiąte. Michael Jackson.
Michał pokiwał głową.
– Mhm i dlatego pożyczyłaś ciuchy od mamy?
– Nie przeginaj.
Michał zaśmiał się co zabrzmiało komicznie z jego permanentną chrypką. Zauważyłam, że zmierzamy w stronę jego paczki. Wszyscy koledzy Michała wyglądali podobnie jak on sam. Niektórzy z nich każe mieli podobne dredy i czapki, a Robert wyglądał jakby dodatkowo wysmarowany był nutellą.
Powstrzymałam wybuch śmiechu.
– Co jest? – spytał Michał.
– No no – powiedziałam wesoło – Bob Marley jakby wstał z grobu.
Michał ponownie się zaśmiał.
– A jak.
– Ale tak właściwie to ja… – zaczęłam, ale tym razem Robert nie dał mi skończyć.
– Siema – zagadnął – jak ci się podoba mój imidż?
– Świetny – uśmiechnęłam się. – Nutella?
– Samoopalacz – odparł Robert urażony. – Ten wasz babski wynalazek. Całą tubkę zużyłem. 
– To powodzenia w zmyciu tego.
– Samo schodzi.
Robert przetarł dłonią szyję i przyjrzał się jej.
Zaprzeczyłam ruchem głowy.
– Tylko się rozprowadza.
Miałam już powiedzieć chłopakom, że właśnie sobie przypomniałam o próbie do naszego występu i muszę lecieć kiedy ich zobaczyłam.
Marta ubrana jak rasowa gotka w czarną sukienkę z gorsetem, kabaretki i glany siedziała na kolanach chłopakowi, co do którego nie miałam już wątpliwości. Kamil, choć nie zrobił nic z włosami wyglądał jak Ozzy Osbourne w wersji blond. Wokół nich stali wszędzie chłopacy ubrani na czarno z łańcuchami przy spodniach i z pomalowanymi kredką oczami. Prócz Marty była tylko jedna dziewczyna. W normalnych warunkach bałabym się zbliżyć chociażby na krok.
– Braciszek? – spytał Michał podążając za moim wzrokiem. – Wiem, że jest nawiedzony. Szczerze mówiąc zdziwiłem się, że się znacie.
– Marta – szepnęłam nie mogąc oderwać wzroku od przyjaciółki.

9 komentarzy:

  1. NOOO!!! Tak to ja lubię! :D

    Świetny rozdział! Dużo humoru, ciekawy pomysł z tym losowaniem i...

    Kamil z Martą?! o.O

    Szczęka mi opadła do samej posadzki. Jeszcze wszystkich zębów nie pozbierałam. Próbuję otrząsnąć się z szoku i jakoś ciężko mi to idzie.

    Postarałaś się. Naprawdę, kawał wspaniałej roboty.

    Teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów! *^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Gemini Twoje komentarze zawsze są najbardziej konstruktywne ;) Wiem, że jesteś wymagającą czytelniczką, więc skoro ci się podobało, znaczy że mi się udało osiągnąć cel ^^

      Usuń
    2. Owszem, udało Ci się i to zaskoczyłaś mnie niesamowicie.

      Ze wszystkich śmiesznych tekstów najbardziej podobał mi się ten:

      "Kurde [...]. Tego się nie spodziewałam."

      Turlałam się ze śmiechu. xD

      Usuń
  2. Haha! :) Nutella i ubrania po mamie :) Śmiałam się jak nigdy! :) Kamil i Marta...? o.o Ale o co chodzi? :P No cóż. Trzeba będzie czekać na kolejne rozdziały :) Bardzo podoba mi się cały ten pomysł na opowiadanie i to jak piszesz :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hym... Kurde tym razem mnie tak zaskoczyłaś jak nigdy.! Ale mówiąc szczerze jak czytałam Twoje opowiadanie to mnie co wzięło xD Ale Marta i Kamil?! Zupełnie jak dziewczyny zaskoczyłaś mnie moocno... O.o
    Co się dzieje? Dobra nieważne!
    Czekam na dalsze rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, no powiem, nie spodziewałam się tego w tym rozdziale ! Kamil i Marta ?! Szok ; > Cięzko mnie zaskoczyć, ale okej. Rozdział fajny. Czekamy co dalej ! ; )
    Isiia <3.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ehh, spóźniłam się :(

    Trochę głupio mi teraz po wszystkich powtarzać, że było super, wspaniałe i cudowne, ale niestety nic innego nie przychodzi mi do głowy XD

    No i nareszcie mamy Kamila. I Martę O_O

    Tak mnie zatkało, że nie jestem w stanie więcej napisać XD Po prostu geniusz dwudziestego pierwszego wieku ^^ Miałaś rację - to było coś specjalnego.

    Haha, to z tą Nutellą mnie rozwaliło ;D Powodzenia Bobie Marley w zmyciu samoopalacza... ^^ W każdym razie świetny pomysł z tymi przedstawieniami.

    Czekam na next :*
    Merr

    PS Tam jak Gemini, zbieram jeszcze zęby :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za komentarz i za zaproszenie na bloga.
    Twoje opowiadanie bardzo mi się podoba, masz fajny styl pisana, koniecznie kontynuuj bo masz talent, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) Dodaję do obserwowanych i namawiam do tego samego u mnie :) zachęcam do komentowania mojego bloga : luckymemory.blogspot.com pozdrawiam serdecznie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę komentować na bieżąco, bo na razie przeczytałam tylko jeden rozdział ;)

      Usuń