Paulina, która nie miała co robić w domu postanowiła mnie
odprowadzić. Kolejną sobotę spędziłam w całości poza domem na błogim lenistwie.
Zapomniałam już nawet jak to jest spędzać weekend na nauce i było mi z tym
dobrze. Gdzieś jednak w mojej podświadomości czaiła się uporczywa myśl o
jedynkach z matematyki, które przydałoby się poprawić do następnego zebrania
rodziców. Nie miałam najmniejszej ochoty na liczby, ale obiecałam sobie zająć
się znienawidzonym przedmiotem w najbliższej przyszłości.
Był już późne popołudnie. Słońce po pogodnym dniu nie
schyliło się jeszcze zupełnie za horyzont i oświetlało ziemię ostatnimi
promieniami. Czułam się prawie jak w wakacje i nagle uświadomiłam sobie, że do
tych pozostał już niecały miesiąc. Miesiąc miałam na to, by odkryć tajemnicę
Kamila zanim ten skończy gimnazjum i na zawsze zniknie mi z oczu.
Jak na zawołanie Kamil z moich myśli zmaterializował się do
realnego świata. Zobaczyłam go w towarzystwie chłopaków z osiedla Pauliny,
których pamiętałam jeszcze z zimy. Wszyscy wydali mi się jeszcze wyżsi, a do
tego wyglądali jak narkomani lub członkowie muzycznych kapel. Oddawali się z
lubością swojemu ulubionemu zajęciu, a mianowicie pili piwo, a kilku z nich
paliło też papierosy.
W tym towarzystwie Kamil nie był tak pociągający. Trzymał
się na uboczu. Zupełnie inaczej niż w szkole, gdzie zdawał się być głową swojej
paczki. Tam był metalem, tu jakby kimś innym. Miał na sobie podarte jeansy i
jakąś koszulę w kratkę, pod którą schowała się czarna koszulka z Guns n’ Roses.
W takim stroju wyglądał nawet lepiej niż w czarnych bojówkach i glanach.
Kiedy podeszłyśmy bliżej, Paulina spojrzała na mnie z
przestrachem jakby oczekując jakiejś afery. Nie wiedziałam o co jej chodzi,
póki nie zauważyłam, że trzymane przez chłopaków niedopałki nie są zwykłymi papierosami.
Paulina pociągnęła mnie za rękaw w wąskie przejście pomiędzy
blokami. Za plecami usłyszałam głosy kolegów Kamila.
– Co się dzieje? – spytałam przyjaciółkę zdezorientowana.
– Ćpają, nie widziałaś? – wysapała pędząc chodnikiem w głąb
blokowiska.
– Tylko palili – powiedziałam.
Paulina zatrzymała się gwałtownie i spojrzała mi w oczy.
– Teraz tak, ale byli naćpani. Mają coś. Jakąś kokę czy amfę
nie znam się na tym. Sprzedają po osiedlu. Nawet Paulina chyba to bierze.
Patrzyłam na nią nie przyjmując do wiadomości tego co mówi.
– Nic nie widziałaś, ok? – powiedziała wpatrując się we mnie
swoimi szaro-niebieskimi oczami.
Pokiwałam głową.
Paulina wyjrzała ponad moim ramieniem.
– Chyba nas nie gonili – oznajmiła. – Możemy iść.
– Masz obsesję.
– Z czym? – spytała.
– Z tą koką czy anfą. Nie wierzę w to. Skąd by ją mieli?
– Starszy brat Adama, tego wysokiego trochę w stylu punka –
zaczęła mi tłumaczyć – wiesz, tego co kręci z Pauliną, pracuje za granicą. Do
tego ma pełno hajsu, właśnie z przemytu. Handluje narkotykami, kradzionymi
autami i kto wie czym jeszcze.
– Skąd o tym wiesz?
– Wszyscy na osiedlu wiedzą. Babcia boi się wychodzić z
domu.
– To czemu go nie zamkną?
– Nie mają dowodów.
– Ale skoro wszyscy wiedzą.
– Zuza – Paulina warknęła na mnie zirytowana. – Na jakim ty
świecie żyjesz? Nie wiesz, ze tak było, jest i będzie? Policja nawet boi się
ruszać takich przestępców. Zamykają za jazdę po pijanemu co najwyżej.
– Masakra jakaś – mruknęłam.
– No widzisz, nie wszyscy mają tak kolorowo jak ty.
Puściłam tę uwagę mimo uszu. Przez chwilę szłyśmy w
milczeniu mijając szkołę i park.
– Muszę powiedzieć Marcie – rzuciłam.
– O czym?
– O Kamilu.
– Zwariowałaś?! – Paula wydarła się na mnie. – Nic nie
wiesz.
– Chcę ją ostrzec.
Paulina pokręciła głową.
– Jak to się rozniesie – zaczęła.
– Nie rozniesie się – powiedziałam i wyszukałam w komórce
numer Marty.
– Nie rób tego – powiedziała Paulina patrząc na mnie
błagalnie. – Przynajmniej nie przez telefon. W szkole jej powiesz.
Spojrzałam na Paulinę i momentalnie uświadomiłam sobie, że
nie mogła zmyślać. Jej grobowa mina wyrażała bezgraniczne przekonanie i strach.
Przynajmniej sama wierzyła, w to co mówi.
– No dobra – powiedziałam i schowałam komórkę do kieszeni.
Aż do mojego domu nie odezwałyśmy się do siebie ani słowem.
Co jakiś czas zerkałam na Paulinę z zamiarem powiedzenia czegoś w żartach, by
rozładować atmosferę, ale jej poważna i smutna twarz odwodziła mnie od tego
pomysłu. Zastanawiałam się dlaczego ze mną idzie, skoro mogła wrócić do domu.
Może bała się, że zadzwonię do Marty?
Kiedy byłyśmy już na moim osiedlu zaproponowałam jej, by
weszła na herbatę, ale odmówiła i nawet się nie żegnając odeszła ze spuszczoną
głową. Patrzyłam jak idzie jeszcze przez chwilę w nadziei, że się odwróci, ale
nie zrobiła tego. Westchnęłam i podeszłam do drzwi.
Zanim zdążyłam dojść do swojego pokoju usłyszałam znaczące
chrząknięcie mojego brata. Odwróciłam się do niego z niewinną miną.
Mikołaj stał przy drzwiach od swojego pokoju ze splecionymi
na piersiach rękami i wpatrywał się we mnie z niechęcią.
– Grzebałaś mi w rzeczach – powiedział.
– Ja? – udałam zdziwioną. – Niby czego miałabym w nich
szukać?
– Nie wiem, może płyt – odparł i uśmiechnął się ironicznie. –
Oddaj je.
– Nie mam żadnych płyt – powiedziałam i chciałam wejść do
swojego pokoju, kiedy pociągnął mnie za ubranie i wystawił do mnie rękę w
oczekiwaniu na swoją własność.
Nie miałam ochoty się z nim kłócić. Westchnęłam i wyjęłam
płyty z torebki.
– Dziękuję – powiedział ostentacyjnie kłaniając mi się głową
i sprawdził czy niczego nie brakuje. – Masz szczęście – dodał i zniknął u
siebie w pokoju trzaskając drzwiami.
Rzadko widziałam swojego cierpliwego brata w takim stanie.
Te płyty musiały być dla niego ważniejsze niż myślałam.
Zrezygnowana weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na
łóżko twarzą w poduszki. Myślałam o tym wszystkim co nagle się na mnie zwaliło.
Musiałam odnowić zespół, co okazało się dużo trudniejsze niż myślałam. Do tego
miałam chronić Martę przed Kamilem, który też okazał się dużo większym
zagrożeniem. Paulina na pewno wiedziała o wszystkim wcześniej. Miałam do niej
żal za to, że nic nie powiedziała, ale równocześnie podziwiałam ją za to. Była
chyba dużo rozsądniejsza ode mnie.
Nagle coś mi się przypomniało. Mikołaj. Nie lubi Kamila.
Musiał wiedzieć coś wcześniej. Pożałowałam, że brat jest na mnie zły. Mogłam
zapomnieć, że czegokolwiek się od niego dowiem. Mimo to wstałam i powoli
wyszłam na korytarz. Zapukałam cicho do drzwi pokoju brata i nacisnęłam na
klamkę.
– Mikołaj? – zagadnęłam.
Weszłam nieśmiało i stanęłam przy drzwiach.
– Czego?
– Od kiedy masz ten zespół?
Spojrzał na mnie ze złością w oczach, ale po chwili odwrócił
głowę.
– A co cię to nagle interesuje?
– Nawet o tym nie wiedziałam – przyznałam ze szczerym
smutkiem. – Mało o tobie wiem, a przecież jesteś moim bratem. I to starszym.
Znam cię całe życie.
Pozwoliłam sobie wejść głębiej i usiąść na skraju jego
łóżka.
– Jesteś wspaniałym bratem. Nie doceniałam cię.
– Ok bo się zaraz rozkleję – powiedział. – Serio tak myślisz
czy czegoś chcesz? Przeskrobałaś coś? Mam cię kryć? Brakuje ci kasy?
– Nie po prostu doszłam do wniosku że jesteśmy rodziną a nic
o sobie nie wiemy – powiedziałam.
– Mów za siebie – mruknął zatapiając wzrok w ekranie
komputera.
– Ok. Jesteśmy rodziną i nic o tobie nie wiem, Mikołaj.
Mój brat zdjął słuchawki i odłożył na biurko. Tym razem
spojrzał na mnie zdezorientowany i ze szczerym zaciekawieniem.
– Okeej – zaczął. – Powiedz mi o co chodzi, bo zaczynam
podejrzewać, że mówisz szczerze. Chyba coś ze mną nie tak.
– Widziałam dziś Kamila.
Mikołaj patrzył na mnie przez chwilę bez zrozumienia po czym
nagle jego niebieskie oczy pociemniały, a twarz przybrała z powrotem
nieprzyjazny wyraz.
– Kazimierskiego?
Pokiwałam głową.
– Paulina powiedziała, że ćpają – powiedziałam. – I że
sprzedają po osiedlu.
Mikołaj wstał i przeszedł się po pokoju.
– Wiedziałeś o tym, prawda? I dlatego nie chciałeś bym się z
nim kumplowała? Czemu mi nie powiedziałeś?
– Kiedy tu był gadałem z nim. Był czysty. Obiecał z tym
skończyć, a ja jemu, że tobie nie powiem.
Otworzyłam usta ze zdziwienia. Obiecał skończyć? Mojemu
bratu?
– Nie skończył – powiedział Miko i wyszedł z pokoju.
– Mikołaj! – krzyknęłam za nim wybiegając na korytarz. –
Dokąd idziesz?
Nie odpowiedział mi. Usłyszałam tylko z dołu trzaśnięcie
drzwiami. Wyszedł.
Nie wiedząc co robię wyjęłam z kieszeni komórkę i szybko
znalazłam numer Marty. Bez wahania wcisnęłam zieloną słuchawkę.
Moja przyjaciółka odebrała po kilku sygnałach. Po głosie
rozpoznałam, że jest bardzo zadowolona. Długo nie dawała mi dojść do słowa
opowiadając o czymś z ekscytacją. To zupełnie do niej nie podobne. Ciężko było
zrozumieć jej słowa przez telefon.
– Marta – przerwałam jej – musimy się spotkać.
– Kiedy? Teraz? –
spytała.
– Chociażby.
– Nie no teraz nie mogę – powiedziała chichocząc.
– Czy ty jesteś pijana? – spytałam.
– Ja? A gdzie tam – odparła i znowu wybuchła śmiechem.
– Zaraz do ciebie wpadnę – powiedziałam i rozłączyłam się.
Zbiegłam na dół, by ubrać buty. Chwyciłam pierwsze z brzegu
trampki i wcisnęłam je na stopy bez rozsznurowywania.
– A dokąd to się wybierasz? – spytała mama, która pojawiła
się nagle jak widmo.
Rozdział świetny! :) Ciekawa ta akcja z Mikołajem... Co z tego wszystkiego wyjdzie? A Marta? O co tu chodzi?! Pełno niewiadomych :) Może niedługo któraś z tajemnic wypełznie na światło dzienne :P Och, dobra ;) Nie zanudzam ;) Pozdrawiam i czekam na kolejny :* ;)
OdpowiedzUsuńA więc jednak narkotyki?
OdpowiedzUsuńTa akcja z Martą, co najmniej dziwna.
I rozmowa z Mikołajem. Szkoda, że Zuza mówiła tak tylko, by wyciągnąć z niego informacje. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie.
Coś zaczyna się dziać. :)
Pozdrawiam, Bairre.
Coś tak, ale klimat opowiadania się nie zmienia xD Nie będzie wielkiej sensacji :P
UsuńZaskoczyłaś mnie Mikołajem :) Serio ?! Narkotyki ? Dzięki, że chcesz stoczyć bohaterów opowiadania, ty wredna xD. Zapowiada się intrygująco : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Isiia.
Stoczyć? W żadnym razie! :P
UsuńHmm... Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. Kamil ćpa? To nie w jego stylu... Chyba. Oby. Oj, nieważne. W każdym razie nie pasuje mi to, bo miał być z Zuza (albo Zuza miała być z Jackiem).
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, ze Zuza specjalnie chciała tylko wydobyć informacje z Mikołaja. Co za wredota. Znaczy wiem, zapewne trudno jest się dogadać ze starszym bratem i do niego zagadać, ale żeby tak chamsko dać do zrozumienia, ze jest potrzebny tylko do poinformowania? Nie no, gratuluję ponad przeciętnej inteligencji za zranienie uczuć, a w dodatku zezloszczenie członka rodziny.
Już mówiłam, ze mam co do Zuzy kontrowersyjne uczucia?
A tak w ogóle, to co się dzieje znowu z tym snobem Michałem? Ciągle znika, a Zuza go kocha i lata za nom jak głupia :/
No i Marta... Czyżby była wplątana w narkotyki? Bo ten jej śmiech w telefonie zabrzmiał trochę dziwnie.
Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział :)
Merr