wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 25. - Mały Książę

Kiedy nie mam weny powstają właśnie takie dziwne rozdziały. Myślę, że chociaż dowiecie się czegoś nowego o Zuzi. Zapraszam do czytania ;)

***

Na języku polskim omawialiśmy „Małego Księcia”. Czytałam tę książkę kilka dni wcześniej i nie mogłam zrozumieć przekazu. Julka najwyraźniej też nie, bo zamiast skupić się na omawianym przez panią zagadnieniu rysowała w zeszycie serduszka i kwiatki. Spojrzałam z ukosa na jej twórczość, którą śmiało można było pomylić z dziełami Picasso.
– Zakochałaś się? – spytałam.
Łypnęła na mnie groźnie.
– Nie. No co już rysować nawet nie można?
– Można. Ale my tu książkę omawiamy kochana – uśmiechnęłam się.
– A czytałaś to? – spytała mnie.
– No.
– Ty kujonie – westchnęła. – Chciałabym być taka mądra jak ty.
Ponownie się rozpromieniłam. Julia wielokrotnie mówiła mi, że jestem mądra. W jej oczach ja i Marta byłyśmy wielce inteligentne. Pewnie dlatego, że byłyśmy jednymi z najlepszych uczennic w klasie. Marta była. Ja po prostu musiałam uważać na mamę.
Moja rodzicielka, sama przerwawszy studia skończyła jedynie milion płatnych kursów, które miały doskonalić jej umiejętności w dziedzinie jaką była księgowość. Niestety mimo tego wszystkiego nie miała stałej posady. Swoją straciła na skutek likwidacji firmy. Była wybredna i wiele ofert odrzucała, aż w końcu przyszło bezrobocie i przestała jakiekolwiek dostawać. Miałam wrażenie, że cale życie żałowała tego, że jednak nie skończyła tych studiów. Na szczęście powodem nie byłam ja, a mój starszy brat Mikołaj. Brat-wpadka jak nazywałam go, gdy chciałam być złośliwa.
Mimo tego, że to on był przyczyną, dla której mama nigdy nie uzyskała dyplomu z ekonomii, miałam wrażenie, że jest jej oczkiem w głowie. Ja, choć byłam młodsza nie odczuwałam tak na sobie jej miłości. Wręcz przeciwnie. Rzadko rozmawiałam z mamą, a jeżeli już dochodziło do takiej sytuacji były to jedynie kazania na temat niezadowalających wyników w nauce lub późnego wracania do domu. Miko za to była zawsze grzeczny, pomocny, miły i spokojny. Do tego był zawsze wzorowy. Nie można było sobie wyobrazić lepszego syna.
Nie byłam też typową córeczką tatusia. Mój ojciec, choć był głową rodziny i głównym żywicielem w domu, był też pantoflarzem. Jeśli chodzi o sprawy domowe niewiele się wtrącał. To mama wydawała polecenia i pilnowała porządku. Mikołaj był poza systemem, a ja i ojciec musieliśmy chodzić jak w zegarku.
Wielokrotnie żałowałam, że nie mam mamy przyjaciółki jak Majka, która ze swoją żyła w całkowitym pokoju i symbiozie. Kiedy chciała dostawała kasę na zakupy, a prócz tego zawsze mogła liczyć na rady. Moja matka zdawała się nigdy nie być młoda. Często pytałam czy kiedy była w moim wieku nie czuła się podobnie, ale zawsze zaprzeczała:
– Nie. Ja w twoim wieku się uczyłam, a nie latałam za chłopakami czy ganiałam po dyskotekach. Dopiero na studniówkę założyłam szpilki i pomalowałam usta szminką. Takie młode dziewczyny jak ty nie powinny się malować.
Obiecywałam sobie, że nigdy nie będę taka jak ona i mojej córce w przyszłości będę pozwalać na dużo więcej, a przede wszystkim będę dla niej wsparciem. Nie rozumiałam jak można tak doszczętnie zapomnieć o tym jak żyło się dwadzieścia lat wcześniej.
Cięgle słyszałam opowiastki o tym, że niczego nie było na sklepowych półkach, a w szkole były mundurki i wszyscy chodzili tak samo ubrani. To jednak nie znaczy, że nie mieli takich samych marzeń i problemów. Moja mama zdawała się jednak pochodzić z innej planety.
– Wiesz, to bardzo mądra książka – powiedziałam Julce otrząsając się z rozmyślań. – Posłuchaj pani.
Młoda studentka, która miała akurat praktyki była z początku bardzo zestresowana perspektywą prowadzenia lekcji. Szybko jednak zauważyła, że nasza klasa choć niemiłosiernie leniwa, jest w gruncie rzeczy przyjazna i skora do współpracy, a przynajmniej powstrzymująca się od jawnego buntu. Niektórzy spali, inni tak jak Julka rysowali serduszka, a ja słuchałam pani, która z pasją opowiadała o lekturze.
Uśmiechnęłam się kiedy na mnie spojrzała.
– A jak wy myślicie? – zapytała w tamtej chwili. – Kogo przypomina wam Mały Książę?
– Piotrusia Pana – mruknęłam pod nosem, ale nie miałam ochoty wypowiadać się na forum klasy.
Zdaniem pani praktykantki i zdaniem każdego opracowania tej książki, opowiadała ona o dorastaniu. Według mnie mówiła ona o tym, że nawet dorastając powinniśmy zachować w sobie dziecko. Gdzieś w głębi serca powinniśmy z nim rozmawiać od czasu do czasu i opiekować się nim, bo tylko dzieci potrafią śmiać się szczerze, widzieć wszystko takim jakie jest bez podejrzeń i być prostolinijne.
– Ja nie czytałam to nawet nie wiem o co chodzi – powiedziała moja ciemnowłosa sąsiadka.
– To trochę za dużo, żeby ci opowiadać – przyznałam. – Ale sens jest taki, że trzeba patrzeć sercem a nie oczami. Taki cytat był. Najważniejsze to, co niewidoczne dla oczu.
– Jakie piękne słowa – zachwyciła się Julka. – O miłości.
– Ty się zakochałaś – powiedziałam znowu. – Zaraz się dowiem w kim.
– Albo o przyjaźni – dodała ignorując moje słowa.
– Taak – roześmiałam się.
Czas mijał szybko. Na dobre zaczęła się wiosna. Nie było już czasu na naukę, akurat wtedy, kiedy powinien być. Wszystkie przerwy spędzałyśmy z Julką na boisku obserwując ludzi, a w szczególności Martę. Mojej ciemnowłosej przyjaciółce nie mijała chęć „odbicia” jej z rąk Anety i reszty. Nadal knuła i powoli zaczynała zanudzać mnie tym tematem. Paulina mogła mieć rację mówiąc, że blondynka też ma już nas dość.
Plan Julki był w gruncie rzeczy prosty. Należało jedynie umawiać się z Martą po szkole jak najczęściej, podstępnie wyciągać z niej informacje, jakich sama nie chciała wyjawić i przysiadać się do niej na przerwach zanim zrobi to Aneta. Moja pomysłowa kumpela ustaliła nawet nieregularny grafik wedle którego miałyśmy zajmować Marcie czas, tak, by sama nic nie podejrzewała.
Właśnie była moja kolej na spotkanie z przyjaciółką, na które byłam już spóźniona. Niepotrzebnie proponowałam, że po prostu wpadnę po nią do domu. Marta mieszkała na tyle daleko, że w razie spóźnienia nie pomógłby nawet omijający korki autobus. Biegłam co tchu w moich nastoletnich nie wyniszczonych przez tytoń płucach, a i tak nie miałam szans być na czas. Na osiedlu Marty zwolniłam tempa, by nie wyglądać przed nią jak zziajany pies. Idąc wolniejszym już krokiem dotarłam w końcu pod jej drzwi, przywołałam na twarz przepraszający uśmiech i zapukałam.
Otworzyła mama mojej przyjaciółki. Była to kobieta o przyjaznym usposobieniu, jednak w żaden sposób nie pasującym do niego surowym wyrazie twarzy. Jej wąskie usta, tak podobne do ust Marty, układały się w kreskę, a kąciki opadały nieznacznie ku dołowi powodując to niemiłe wrażenie wrogości. Pani Krystyna, gdy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się i przywitała mnie przyjaźnie.
– Dzień dobry. Jest Marta?
­­– Marty nie ma. Przed chwilą wyszła.
Musiałam chyba zrobić bardzo zdziwioną minę, ponieważ mama mojej przyjaciółki przyglądała mi się z zaciekawieniem.
– A nie wie pani dokąd poszła?
– Umówiła się z Anetą.
Te słowa zakuły mnie jak milion igieł wbijanych w skórę.
– Dziękuję – powiedziałam tylko. – Do widzenia.
– Do widzenia.
Powoli zeszłam ze stopni prowadzących do domu Marty i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Jak w transie wybrałam numer Julki i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
Halo? – usłyszałam w słuchawce.
Julka? Musimy porozmawiać. To pilne. Będę u ciebie za dziesięć minut – rzuciłam szybko i się rozłączyłam.
Niecały kwadrans później Julka słuchała mojej reakcji z zapartym tchem. Jak zwykle zaczęła tworzyć jakieś teorie spiskowe, choć jak dla mnie cała przyjaźń z Anetą wynikła z przypadku.
Marta była moją najlepszą przyjaciółką od kiedy pamiętam. Zawsze można z nią było o wszystkim pogadać. Niestety wtedy oddaliłyśmy się od siebie. Wszystko przez Anetę. Nie znałam tej dziewczyny dobrze, ale jedno rzucało się w oczy – była apodyktyczna i lubiła mieć władzę. Upatrzyła sobie Martę na ofiarę. Pomimo wielu zalet moja przyjaciółka ma też wady. Jest strasznym leniem, tchórzem i daje sobą łatwo manipulować.
Pomyślałam, że lubię ją coraz mniej. Julka tak bardzo martwiła się o Martę, ale tylko pozornie. Sama też miała dużo innych koleżanek. Coraz więcej czasu spędzała z Klarą i Moniką, choć te dwie były jak papużki nierozłączki.
– Ale sorki Zuza – powiedziała mi wzburzona zachowaniem Marty i moją obojętnością. – Ile znasz Martę?
– Osiem lat – odparłam bez zastanowienia. – Właściwie całe życie. Kiedyś nasze mamy się przyjaźniły, ale od ośmiu lat chodzimy razem do klasy i się kumplujemy.
– No właśnie – Julka podkreśliła swoje słowa gestem rąk. – Ja znam ją dwa lata, Aga i Majka też w pewnym momencie się z nią bardziej przyjaźniły niż teraz. Też od początku.
– Tak – powiedziałam. – Od wycieczki nad morze.
Uśmiechnęłam się. Czasy, gdy wszystkie słuchałyśmy jednego zespołu, zakładałyśmy swój własny i spałyśmy w szóstkę w trzyosobowym pokoju dawno minęły bezpowrotnie. Chciałam powiedzieć o tym Julce, ale poddałam się. Ta dziewczyna postanowiła sobie odsunąć Martę od Anety i nic teraz nie było w stanie jej powstrzymać.
– No właśnie – moje myśli przerwał głos Julii. – A Anetę ile zna? Dwa miesiące?
– No teoretycznie też te dwa lata – powiedziałam.
– Ale widziałaś je wcześniej razem? Nie. To się zaczęło od ferii.
– No racja – przyznałam. – Słuchaj, a może zrobimy taką babską sobotę jak kiedyś?
Julia spojrzała na mnie nieprzytomnie. Dopiero po chwili uświadomiła sobie o czym mówię.
– To jest myśl – zamyśliła się. – Ale u kogo. Ja mam takie małe mieszkanie. Z resztą moja mama wiesz…
Wiedziałam. Rodzice Julki ciągle się kłócili, a jej mama miała głęboką depresję. Nie to co dół Pauliny, która potrafiła śmiać się mówiąc o problemach.
– Spoko znajdzie się coś. Moja mama jest wrogiem takich praktyk, ale Agi rodzice zawsze byli za – uśmiechnęłam się.
– Byli za do tego czasu jak jej kuzynka o mało nie wypadła z balkonu – powiedziała Julka robiąc sceptyczną minę.
– No tak, ale to był wyjątkowy przypadek. Była lunatyczką.
– Z Agą się już tak bardzo nie trzymasz.
– No nie…
– Z Majką też, a jej mama jest chyba na drugim miejscu w rankingu „spoko”.
– No masz rację.
Zapadła cisza. Obie z Julką patrzyłyśmy na siebie w milczeniu. Powoli w naszych umysłach rodził się ten sam pomysł, który wyrażał się w coraz większym uśmiechu na naszych ustach.
– Myślisz o tym co ja, prawda? – spytałam zadowolona z własnego geniuszu.
– Jasne siostro – odparła Julka i wpadłyśmy sobie w ramiona.

5 komentarzy:

  1. Hej!
    Rozdział wcale nie jest dziwnym tworem, a świetną częścią tego opowiadania :)Dużo o Zuzi - bardzo mi się podoba :) Hm... Ciekawe co ta spryciara wymyśliła z Julką pod koniec :) Zanim skończę pisać ten komentarz dodam coś jeszcze :D
    "Biegłam co tchu w moich nastoletnich nie wyniszczonych przez tytoń płucach" - nie wiem dlaczego, ale śmiałam się z tego fragmentu! Jest po prostu genialny! :P
    Trzymaj tak dalej i rozwijaj się :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Heeejoo :D
    Według mnie rozdział był bardzo fajny, jeden z najlepszych. Bardzo mi się spodobał, bo było w nim dużo śmiechu, przyjaciół, a przede wszystkim Zuzy i, uwaga, MAŁEGO KSIĘCIA :* Tak, głupota, ale bardzo lubię tą książkę. Jest taka... Inna. W dodatku te wszystkie sentencje są powalające <3
    A tak poza tym Jula powinna dać Marcie trochę swobody (haha, wymyśliła grafik xd spryciula xd). Ale w gruncie rzeczy bardzo lubię jej postać, bo takie pozytywne wariatki to moja bajka :D I ciekawe, że Marta, taka dobra koleżanka, nie zadzwoniła do Zuzy z zapytaniem, co się stało, tylko od razu do Anety. To było niefajne :/ A poza tym to ciekawe, co uknuł dziewczyny. Ehh, chciałabym umieć czytać w myślach :P
    Pozdrowionka :*
    Merr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię Małego Księcia :D Dzięki za pozytywny komentarz :)

      Usuń
  3. Ojej, ale dzisiaj dużo Zuzki - ale za to ogromny pluss xD. "Mały książę", bardzo lubię tę książkę, więc pomysł mi jak najbardziej się spodobał xD. Pomysł z grafikiem mnie rozwalił ! ^^ Świetne xdd. Ale ciekawi mnie co dziewczynom chodzi po głowach -opiszesz to w następnym rozdziale prawda ? ; D. Rozdział bardzo przyjemnie mi się czytało : ).
    Pozdrawiam,
    Isiia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak to będzie w następnym. Teraz się staram pisać dłuższe. Nie wiem czy to widać xD

      Usuń