czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 42. - Dzień chłopaka

Hej dziewczyny jeżeli jeszcze któraś z Was tu zagląda to przepraszam, że tak długo nic nie pisałam. po pierwsze nie mam weny, a po drugie czasu. Moje wakacje są za to fascynujące. Poznaję wielu ciekawych ludzi z różnych krajów ;) Może staną się oni moją inspiracją do pisania. Tymczasem wpadłam na pomysł pewnego wątku, o którym wcześniej nie pomyślałam. Wszystko już wkrótce mam nadzieję. W sierpniu może znajdę więcej czasu na pisanie i nie obiecuję na razie, ale rozdziały będą częściej. Miłej lektury i dziękuję, że jesteście.

PS. Dedyk dla Bairre Brit, od której był ostatni komentarz :*

***

Samorząd tradycyjnie jak co roku organizował dyskotekę z okazji dnia chłopaka. Zwyczajem było już też, że chodziłyśmy z dziewczynami na wszystkie imprezy razem. Niestety w tym roku żadna nie rzuciła nawet takiego pomysłu. Pomyślałam, że powinno mi się nie chcieć. Nie miałam chłopaka, bo mnie olał, a tam będzie roiło się od klejących się do siebie par. Było jednak odwrotnie. Miałam większą ochotę iść na tę dyskotekę niż kiedykolwiek. Bałam się tylko, że nie będę miała z kim. Z Pauliną pokłóciłam się jak zwykle o jakąś głupotę, a Julka zazdrosna o naszą przyjaźń przyłączyła się do Kariny.
Myślałam o tym śpiesząc się do Domu Kultury na zajęcia ze śpiewu. Było to pierwsze kółko, na które się zapisałam. Miałam okazję poznać tam kilka osób. Z mojej szkoły były dwie dziewczyny i jeden chłopak. Pozostałych czterech nie znałam. Na kolejnych zajęciach się już jednak nie pojawiły. Moja grupa liczyła więc oficjalnie tylko cztery osoby. Krzysiek chodził na zajęcia już od dawna, ale reszta była początkująca. Karolina była cichą dziewczyną z drugiej klasy. Podobnie jak wysoka blondynka – Monika.
Monika okazała się bardzo sympatyczną dziewczyną, ale według mnie miała zbyt duże parcie na szkło. Ciągle mówiła o tym, że bardzo chciałaby zostać modelką lub piosenkarką. Śpiewała, by pokazać jak dobrze jej to wychodzi. Moim skromnym zdaniem miała przed sobą jeszcze sporo pracy. Krzysiek, jedyny chłopak w naszej wokalnej grupie, był też jedynym profesjonalnym wokalistą. Z tego, co wiedziałam, był ode mnie młodszy. Nie przeszedł jeszcze mutacji i jego głos był wysoki jak u dziewczyny, ale śpiewał od dziecka. Miał czysty wokal, który powodował u mnie niemiłe mrowienie na plecach. Byłam ciekawa, czy kiedykolwiek dojdę do takiego poziomu.
Tego dnia siedziałyśmy z Moniką i Karoliną przysłuchując się próbie Krzyśka, który miał niebawem wystąpić na ważnym konkursie. Pani Malinowska, nasza nauczycielka śpiewu, kiwała głową z uznaniem, kiedy skończył śpiewać i ukłonił się jej. Nas zaszczycił jedynie jednym pogardliwym spojrzeniem.
– Doskonale – powiedziała wstając. – Idzie ci coraz lepiej. Ćwicz i dbaj o gardło. – Podeszła do chłopaka i położyła mu rękę na ramieniu. – Zostało już tylko kilka dni.
Krzysiek uśmiechnął się do niej i potaknął.
– Oczywiście. Robię wszystko co w mojej mocy.
Pani Malinowska odwróciła się w naszą stronę. Z jej twarzy nie schodził uśmiech.
– To nazywa się profesjonalizm, dziewczyny. Kiedy nad wami popracujemy z pewnością dościgniecie mistrza – powiedziała klepiąc chłopaka po plecach. On uśmiechnął się lekko, a ja nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że jego uśmiech kogoś bardzo mi przypomina. Mikołaja, kiedy mama go chwaliła. Wkrótce będzie dumna także ze mnie, pomyślałam.
– Myślę, że to będzie koniec na dziś – powiedziała pani Malinowska. – Do zobaczenia we wtorek dziewczyny.
Wstałyśmy niechętnie i bez słowa. Kiedy wyszłyśmy z budynku dziewczyny nie wyglądały na zachwycone. Szczególnie Monika.
– Jeśli tak dalej pójdzie – powiedziała – nami nigdy się nie zajmie.
– Spokojnie. Krzysiek ma konkurs. Po nim będzie miała czas dla nas – odparła Karolina.
– To jej pupilek. Nie zauważyłyście? Nic się nie zmieni. Znajdzie się następny konkurs, a po nim kolejny – bulwersowała się Monika.
– Jest świetny – powiedziałam zgodnie z prawdą. – Słyszałyście jego głos? Przenika ciało. Dostają ciarek, gdy go słucham.
Dziewczyny spojrzały na mnie ze zdziwieniem. Monika dodatkowo z niechęcią.
– Nie mów, że ci się podoba to chuchro.
– Nie, ale…
– Nie ma żadnego „ale”. Musimy znaleźć innego nauczyciela śpiewu – powiedziała Monika. – Przynajmniej ja zamierzam to zrobić.
– Nie znajdziesz nikogo innego. Chyba że prywatnie. – Karolina spojrzała na nią podejrzliwie. – Chyba tego nie planujesz? Wydałabyś kupę kasy.
Monika nie odpowiedziała od razu. Zamyśliła się jakby rozważała wszystkie „za” i „przeciw”.
– Nie wiem – powiedziała w końcu. – Coś się wymyśli. Nie gadajmy o tym, bo się wkurzę, a nie chcę popsuć sobie humoru przed dyskoteką. A właśnie. Idziecie? – spytała.
– Ja nie. Mam jutro ważny sprawdzian z gegry. – Karolina posmutniała. – Nienawidzę tej baby.
– Poprawisz – powiedziała Monika.
– Nie, nie mogę. Mam za dużo zaległości.
– Ok. – Blondynka nie wyglądała na zawiedzioną, a najwyżej lekko zniecierpliwioną. – A ty, Zuza?
– Chyba pójdę. Miałam iść.
– Miałaś?
– Nie mam za bardzo z kim.
Monika uśmiechnęła się.
– Już masz – powiedziała. – Ze mną.
Nie miałam zamiaru przebierać się przed dyskoteką. Miałam na sobie dżinsy i zwyczajny t-shirt, ale było mi wygodnie. Monika poprosiła byśmy wpadły na chwilę do jej domu, by mogła się przebrać. Chwila ta okazała się tak długa, że już byłyśmy spóźnione. Marta włożyła miniówkę i błyszczący top oraz szpilki, w których wydawała się jeszcze wyższa. Miała idealną figurę, długie nogi i włosy, ale nie była ładna. Jej zielone oczy były wąskie i małe. Gubiły się na okrągłej, piegowatej twarzy. Miała też za duże zęby, które chyba ledwie mieściły jej się w buzi, ale w swoim mniemaniu była piękna.
Zazdrościłam ludziom z tak wielkim samouwielbieniem ich ogromnej pewności siebie. Sama wyglądałam przeciętnie. Miałam rudawy kolor włosów, aparat na zębach i wielki tyłek. Inni nie zawsze to zauważali, ale miałam pełno kompleksów. Wszystkie moje koleżanki wydawały mi się ładniejsze ode mnie. Julka miała śliczne, czarne włosy i ciemne oczy, Marta była uroczą niebieskooką blondynką, a Aga czy Majka mogły się pochwalić śliczną figurą. Kolejny raz zaczęłam się zastanawiać co mógł widzieć we mnie Michał. Możliwe, że kompletnie nic i w końcu to zauważył. Odepchnęłam od siebie tę myśl.
W końcu doszłyśmy do szkoły. Dyskoteka zaczęła się prawie godzinę wcześniej. Dziewczyny sprzedające bilety wyglądały na zdziwione. Wyjątkowo chłopacy mieli wstęp za darmo. Zapłaciłyśmy symboliczną złotówkę i weszłyśmy na imprezę. Dziwnie się czułam idąc bez moich koleżanek. Nie mogłam dostrzec także Michała. Najprawdopodobniej go nie było.
Z Moniką bawiłam się jednak doskonale. Zdawała się nie zwracać uwagi na innych i tańczyła sama z przymkniętymi oczami. Widziałam stojących pod ścianami i gapiących się na nią chłopków. Podobała im się, ale nie mieli odwagi zrobić kroku w jej stronę. Zastanawiałam się czy na mnie też tak patrzą, lecz po chwili przestało mnie to obchodzić. Tańczyłam sama jak Monika. Czasami uśmiechałyśmy się do siebie. Po jakimś czasie chłopacy zaczęli do nas podchodzić i nieśmiało bujać się koło nas. Monika zachęcała ich spojrzeniem. Skinęła ku mnie jakby chciała powiedzieć „patrz”. Podeszła do jednego z chłopaków i zawiesiła mu ręce na szyi. On w odpowiedzi położył swoje dłonie na jej biodrach, którymi ona zaczęła kołysać w rytm muzyki. Ośmieleni tym koledzy chłopaka podeszli do mnie, a jeden z nich objął mnie w talii. Uśmiechnęłam się.
– Zawsze tak robisz? – spytałam Monikę, gdy po skończonej dyskotece wracaliśmy do domu.
– Jak? – spytała.
– Tańczysz z nieznajomymi chłopakami?
Monika spojrzała na mnie z rozbawioną miną.
– Czy to dziwne?
– Ja nie tańczę z nieznajomymi chłopakami – powiedziałam. – Właściwie to wcale nie tańczę z chłopakami.
– Wiem – odparła Monika. – Dużo jeszcze przed Tobą.

4 komentarze:

  1. Widzisz. Udało mi się. Przeczytałam wszystkie zaległości w jeden, jakże nudny, wieczór. ^_^ Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Opuściłam Twoje opowiadanie, ale nie wynikało to z niechęci. Zazwyczaj jak dodawałaś mówiłam sobie, że przeczytam wieczorem, ale później nie czytałam. Następnie Ty dodawałaś kolejną część i błędne koło się zamknęło, aż w końcu przeraziła mnie ilość rozdziałów to nadrobienia. Dobra, dość tłumaczenia. Możesz mnie po prostu opieprzyć, nie będę miała Ci tego za złe.

    Dobra, przejdźmy dalej.
    Twój styl się poprawił, chociaż czasami nie orientuję się o co chodzi, szybko przechodzisz z sytuacji w sytuację, ale to pewnie tylko moje odczucia.

    Jedyna rzecz, która przeszkadza mi w formie jakiej prezentujesz opowiadanie to brak akapitów, czego nie potrafię ścierpieć. No po prostu krew mnie zalewa jak widzę jedną czarną papkę liter. *wdech, wydech, wdech, wydech*

    Teraz fabuła.
    Boże, Ty nie wiesz jak ja z radości skakałam, kiedy Zuza i Michał się rozstali. Coś pięknego. *_*

    Wiesz na co zwróciłam uwagę w tym rozdziale? W końcu dowiedziałam się jak wygląda Zuza! Jeżeli dobrze sięgam pamięcią, która potrafi szwankować, nigdzie wcześniej nie było jej opisu... Byłam zaskoczona tym, że nosi aparat. xD Co nie zmienia faktu, że ona jest tak samo irytująca jak wrzód na tyłku. No... ja jej po prostu nie trawię. Nie lubię takiego typu dziewczyn. Niby troszczy się o wszystkich, ale tak jakby widziała tylko czubek własnego nosa. Do tego jej cholernie ciekawska i wtrynia się z butami w nie swoje życie. Jeszcze wspomnijmy o ty jak zmienia przyjaciółki. Raz gada z tą, później jest na nią obrażona i biegnie do innej. Dziecinada.

    Zresztą, nie ogarniam sowim rozumem tych wszystkich postaci i ich powiązań. Dla mnie to za duża dawka. Czytam książki wielowątkowe, gdzie występuje masa bohaterów, ale tam przynajmniej wiem kto jak wygląda, poznałam jego charakter i motywy działania. Tutaj nie wiem nic. Widzę tylko imię przy imieniu. Paula, Marika, Wiktoria, Marta. Nie ogarniam... Nie orientuję się kto z kim się trzyma, co je łączy.

    Zuza jest teraz w drugiej klasie, tak? A ta jej koleżanka Monika też, nie? Boże... Dwie gówniary! Niby sama zdałam teraz do trzeciej klasy, ale nigdy nie zachowywałam się tak jak one na dyskotece! Tym bardziej szkolnej. I jeszcze te szpilki... Mi mama nie chce kupić butów na obcasie, który ma osiem centymetrów, bo jestem za młoda, ledwo ją wybłagałam o sześć centymetrów, a one noszą szpilki. Nie wiem jak im, ale większość mam nie pozwala swoim córką chodzić w takich butach lub, tym bardziej, ubierać się jak lafiryndy. Chyba nie powinnam żyć w tych czasach, bo takie zachowanie według mnie jest niedopuszczalne.

    Wybacz... Chyba trochę mnie poniosło, ale mnie po prostu irytuje takie zachowanie.

    Wiesz kogo chcę w tym opowiadaniu? JACUSIA! Boże, uwielbiam tego chłopaka. Mogłabyś mu znaleźć jaką ładną dziewczynę, żeby nie zwracał uwagi na Zuzę, której nie lubię. Ona na niego nie zasługuje. Jak znajdziesz mu dziewczynę to niech go będzie dużo w opowiadaniu, niech już się koleguje Zuzą. JACUŚ. <3

    Dobra, ja będę kończyć, bo zaraz znowu mnie poniesie. Zdenerwowanie mi się jeszcze trzyma po nieudolnym farbowaniu włosów...

    Masz mnie zacząć informować od nowa. : )

    Pozdrawiam
    Darkness.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Boże... Ale to długie wyszło. xD Cholera. : D

      Usuń
    2. W takim razie witaj z powrotem :) W żadnym wypadku nie gniewam się, że nie czytałaś na bieżąco. Sama tak mam, że obiecuję sobie coś przeczytać później i nici :P Dzięki za przypomnienie, bo właśnie obiecałam coś przeczytać w ten weekend. Z resztą sama zaniedbałam bloga...

      Akapitów chyba nie da się wstawić w tym edytorze blogera tak jak w wordzie, a stukanie w spację mnie czasami doprowadza do szaleństwa. Postaram się wynaleźć jakiś sposób na to.

      Możliwe, że masz rację co do bohaterów, że jest ich za dużo itd. Inaczej jest kiedy się pisze i ma wszystko w wyobraźni, a inaczej czytając częściami. Opisy wyglądu oraz najważniejsze cechy charakterów w większości przypadków, ale można zapomnieć przy tak dużej ilości postaci. To opowiadanie do ćwiczeń i nie ma planu. Piszę na bieżąco co wymyślę i stąd ten chaos.

      Co do szpilek myślę podobnie, ale sama widzisz jak jest. Dziewczyny chodzą w szpilkach ledwo sobie nóg nie łamiąc. Poczekaj do rozpoczęcia roku i spróbuj znaleźć jakąś w płaskich... To coraz trudniejsze...

      Zuza rzeczywiście ma trudny charakter, ale tak się złożyło, że to główna bohaterka xD A Jacka będzie więcej z czasem. Mogę wyjawić, że jego postać wzorowałam na kimś kogo bardzo lubię i może być nieco wyidealizowana. Trzeba mu znaleźć jakieś wady :P

      Pozdrawiam również i dzięki za budujący komentarz ;)

      Usuń
  2. Hej, to ja, Bairre Brit. Tylko pod nowym nickiem.

    Po pierwsze, uuuuuuuuuuuu, dziękuję za dedykację. <3
    Po drugie, już nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału. Czekam na następny.
    Po trzecie, szczerze mówiąc, rozdział trochę nudny, ale i takie odskocznie są potrzebne. Będę czytać dalej.

    Życzę Ci weny!

    Pozdraiwam, Tayte. (Bairre)

    OdpowiedzUsuń