piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 36. - Tylko przyjaciółka


Nie wiedziałam czy wybaczyć Michałowi jego zachowanie. Wiedziałam już, że obrażanie wcale na niego nie działa. Starałam się być bardziej oschła i uszczypliwa, ale tego nawet nie zauważył. Kompletnie odechciało mi się uczyć. Byłam pewna, że nie tylko mi. Po pierwsze sprawiła to ładna pogoda i wakacyjny klimat, który czuć było w powietrzu. Po drugie martwiłam się Michałem. Wszystko wskazywało na to, że wcale mu na mnie nie zależy. Przestałam odzywać się do dziewczyn zamykając we własnym świecie i dołując tą myślą. Już od początku tygodnia Michał zachowywał się trochę dziwnie. Był ciągle zamyślony i czasem wydawało mi się, że mnie unika. W końcu samą przestałam się mu narzucać w obawie, że może ma mnie dość. Fabian co prawda pocieszał mnie, że nie o to chodzi i jak mówił: „On sam ci musi powiedzieć”. To wcale mnie nie uspokoiło, a wręcz przeciwnie, zrodziła się we mnie obawa, że chłopak po ponad trzech miesiącach się mną znudził i chce zerwać. Również stałam się rozkojarzona i zamyślona. Dziewczyny zauważyły zmianę w moim zachowaniu. Pamiętały, że zawsze byłam aktywna zarówno na lekcji jak i w towarzystwie; zaczęły wypytywać o powód tej zmiany. Zbywałam je, ale wiedziałam, że długo tak nie mogę.
Michał natomiast był przeszczęśliwy. Jeśli nie spędzał czasu ze mną miał jeszcze całą paczkę kolegów, a prócz nich wiele koleżanek i kogoś jeszcze. Kogoś wyjątkowego. Ominęłam jedną ważną kwestię. Przyjaźń. Czy możliwa jest przyjaźń między dziewczyną i chłopakiem? Myślę, że chyba tak. Od jakiegoś czasu zastanawiałam się kim jest dziewczyna, która wie wszystko o moim chłopaku. Nie była dla mnie konkurencją. Wysoka i szczupła, niedbale ubrana i z obciętymi bardzo krótko włosami przypominała „chłopczycę”. Nie miałam w zwyczaju być zazdrosną o „byłe”. Ufałam Michałowi. Lecz ta niewątpliwie nie była „byłą”. Na takie patrzy się z czułością i pożądaniem, unika się niejasnych sytuacji i traktuje z lekkim dystansem. Michał i Karina (bo tak miała na imię) byli przyjaciółmi. Wielokrotnie zastanawiałam się czy wkroczyć pomiędzy nich, odebrać im tę cząstkę wolności, zaprzyjaźnić się z nią. To byłby trójkąt. Wychodząc razem moglibyśmy trzymać się wszyscy za ręce. Karina opowiadałaby mi o Michale, a ja zwierzałabym się jej. Michał pytałby o to i odwrotnie. Z takiego układu wynikłoby wiele nieporozumień i spięć, dlatego postanowiłam nie zaprzyjaźniać się z Kariną. Chciałam dać Michałowi szansę na posiadanie własnej przyjaciółki.
Ona była jednak innego zdania. Coraz częściej zagadywała mnie na korytarzu i wręcz wspominała stare, dobre czasy. Mowa o czasach przedszkolnych, kiedy to byłyśmy razem w grupie. Bawiąc się w rodzinę często zostawałyśmy siostrami, mamą i córką lub koleżankami z pracy. Karina pamiętała z tamtych czasów dużo więcej niż ja. Pamiętała również mojego męża, któremu gotowałam zupę z biedronek złapanych na spacerze, a który teraz chodził ze mną do klasy.
– Nie waż się mu o tym przypominać – ostrzegałam ją żartobliwie jak dobrą przyjaciółkę, a ona tylko uśmiechała się tajemniczo.
Dziwnym zbiegiem okoliczności spędzałyśmy ze sobą coraz więcej czasu. Pewnego dnia wyszłyśmy razem ze szkoły podążając na autobus. Zmiany pogody i upały zaczynały być męczące. Niestety przystanek wybudowany został w taki sposób, by ludzie na nim czekający czuli się jak jajecznica na patelni. Dobrze, że rosło tam choć jedno drzewo. Stanęłyśmy w jego cieniu i natychmiast podszedł do nas Jacek.
– Siema – powiedział wesoło. – O koleżanki nie znam. – zwrócił się do mojej towarzyszki. – Jacek jestem.
– Karina – odrzekła podając mu rękę i zerkając na mnie podejrzliwie. Być może dostrzegła to, czego ja nie widziałam. Rozmawiała z nim swobodnie, jakby znali się od lat zerkając na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przez to, że tak dobrze się dogadywali, ja gdzieś wewnątrz doznałam niemiłego uczucia ścisku.
W końcu przyjechał obładowany po brzegi autobus. Zanim zdążyłam pożegnać się z Kariną, Jacek gdzieś zniknął. Jak się później okazało zajął mi miejsce. Było to bardzo miłe z jego strony ponieważ wybrał siedzenia z przodu przy otwartym oknie.
Ruszyliśmy leniwie pojazdem przepełnionym duszącym zapachem potu. Większość okienek była otwarta, ale niewiele to dało. Dopiero, kiedy autobus nabrał prędkości można było trochę odetchnąć.
– Podoba mi się jedna dziewczyna – powiedział Jacek cicho patrząc w szybę, ale byłam pewna, że mówi do mnie.
– Wiem – odparłam spokojnie. – Sarka.
– Nie. Sara już mi się nie podoba – odpowiedział zerkając na mnie.
Na jego twarzy nie było już tego charakterystycznego uśmiechu. Wyglądał bez niego wiele poważniej.
– Nie? – zdziwiłam się. – A kto teraz?
– A taka jedna – powiedział i odwrócił się z powrotem do szyby.
Całe dobre wrażenie, które przed chwilą na mnie zrobił wyparowało. Chciałam powiedzieć mu, że kulturalni ludzie patrzą na swojego rozmówcę, ale zwyciężyła ciekawość. Trudno wytłumaczyć dlaczego mnie to tak interesowało, ale niewątpliwie chciałam wiedzieć kto podoba się Jackowi.
– Znam ją? – spytałam próbując spojrzeć w oczy Jacka, który pokiwał twierdząco głową. – Jest z twojej szkoły?
– Nie, z twojej – odparł.
– A kto to?
– Zgadnij – spojrzał na mnie.
– Nie wiem.
– Z naszego osiedla.
– Z naszego osiedla? – Zdziwiłam się i zastanowiłam.
Była jedna dziewczyna, która mogła podobać się wszystkim.
– Kamila Nowacka? – spytałam.
– Nie.
– Patrycja Czaplińska?
– Nie. A która to? Nawet nie wiem.
– Ta, która mieszka koło was – wyjaśniłam mu
– Nie, nie ona – powiedział spokojnie.
– To nie wiem.
– Pomyśl.
– Marika? – spróbowałam. Ostatecznie też to kiedyś podejrzewałam. Jacek parsknął śmiechem i pokręcił przecząco głową.
– No to powiedz, bo ja się poddaję.
Prawie całą drogę namawiał mnie do dalszego zgadywania, a ja miałam wrażenie, że specjalnie wprowadza mnie w błąd.
– No proszę cię – powiedział z uśmiechem, gdy autobus zwalniał zbliżając się do przystanku. – Ostatni raz spróbuj.
– Powiedziałam już wszystkie, które znam. Nie mam więcej pomysłów. Zaczynam myśleć, że robisz sobie jaja. To podobne do ciebie – odparłam ze złością.
– Nie powiedziałaś wszystkich.
– No zostałam już tylko ja – uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego w oczekiwaniu na jakąś reakcję. – Chodzi ci o mnie?
Nie odpowiedział. Ludzie zaczęli wychodzić z pojazdu, a ja wpatrywałam się w jego nieodgadnione spojrzenie.
– Nie – powiedział w końcu. – Chodź, wysiadamy.

3 komentarze:

  1. Uuuuuuuuu! Ciekawe co będzie dalej (jeżeli będzie dalszy ciąg tej konwersacji :P )w tej rozmowie! ;) Michał -.- Karina -.- Matkooo... O co tu chodzi? Zuzka zakmnęła się w sobie - nie fajnie!!! ;( Rozdział super jak dla mnie i czekam na następną notkę :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby Jacek się przestraszył i dlatego zaprzeczył na koniec?
    Coraz bardziej lubię tego chłopaka. A Zuza niepotrzebnie się męczy z Michałem. On się nią tylko bawi.

    Rozdział jak zwykle ciekawy.

    Pozdrawiam, Bairre.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego Jacek zaprzeczył ? Zastanawia mnie to ? Czyżby Birre miała rację, i chłopak się przestraszył. Podobał mi się tytuł posta jak treść.
    Czekam na 37 : )
    Pozdrawiam.
    Isiia.

    OdpowiedzUsuń