czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 12. - Złodziejka przyjaciółek


 Moje drogie, mówicie dużo o Kamilu, wzięłam to pod uwagę i mam nadzieję was zaskoczyć, ale musicie być cierpliwe ;) W tym opowiadaniu będzie coś czego się nie spodziewacie. Przynajmniej tak to zaplanowałam. Myślę, że się nie zawiedziecie.

W szkole nie było lekcji. Zawsze przed świętami wielkanocnymi z drugiego końca Polski przyjeżdżał specjalnie ksiądz misjonarz, by przez trzy dni odprawiać nam msze rekolekcyjne. Pamiętam, jak jeszcze będąc w podstawówce, szykowaliśmy bileciki, które po odprawionej mszy podpisywał ksiądz jako dowód, że byliśmy.
W gimnazjum nie było już tego zwyczaju, toteż uznałam, że wcale nie muszę iść na rekolekcje. Tym bardziej, ze w naszej osiedlowej parafii odbywały się w innym terminie. Okazało się jednak, że duża część moich znajomych była niestety w tym czasie w szkole lub w kościele, a ja spędziłam kilka godzin na bezcelowych zajęciach.
Następnego dnia rano postanowiłam, że pójdę do szkoły. Wyszłam nawet trochę wcześniej, by wejść jeszcze do sklepu i kupić jakieś czasopismo do poczytania. Ledwie zamknęłam drzwi usłyszałam znajomy głos.
- Cześć Zuzia.
- Cześć - odpowiedziałam zaskoczona.
Jacek nie był sam. Z nim zobaczyłam jeszcze Kacpra i dwie dziewczyny. Jedna z nich była blondynką, wyróżniającą się bardzo długimi włosami, niebieskimi oczami i szerokim uśmiechem, druga natomiast była poważniejsza, wyglądała na nieco starszą, miała krótkie włosy koloru brązowego.
- Wy się jeszcze chyba nie znacie - powiedział Kacper, kiedy wyszliśmy już na chodnik - To Renata, moja siostra, a to Kasia.
Dziewczyna z długimi włosami, która okazała się siostrą Jacka, od razu przywitała się ze mną jak stara kumpela, a Kasia, która jak dobrze podejrzewałam była licealistką, tylko pomachała ręką.
Renata okazała się przesympatyczną dziewczyną, a do tego była tancerką towarzyską i Wicemistrzynią Polski Juniorów w tym fachu, o którym opowiadała tak ciekawie, że choć nie miałam po drodze postanowiłam odprowadzić kolegów pod ich szkołę. Kasia wcześniej poszła w innym kierunku - do liceum, a ja uległam namowom Renaty i zgodziłam się zwiedzić ich gimnazjum. Na miejscu Kacper pobiegł gdzieś bardzo się śpiesząc, a Jacek również zniknął niepostrzeżenie.           
- Pewnie poszedł do Sarci - powiedziała Renata z ironią. - Plecak za nią ponosić albo potrzymać kurtkę.
-A kto to jest Sarcia? - spytałam wahając się przy ostatnim słowie.
- Koleżanka z klasy. Śpiewa z Kacprem i uważa się za damulkę - wyjaśniła Renata. - Jacek ciągle za nią biega i jej usługuje, a ona traktuje go jak idiotę - dodała ze złością. - Mówiłam mu, ale on uważa, że ona go lubi.
Renata podsumowała to wszystko znaczącym podniesieniem brwi, a ja odpowiedziałam miną „no niestety”.
Po jakimś czasie Jacek wrócił ze wspaniałym pomysłem.
- Powiemy pani Kwiatkowskiej, że jesteś nową uczennicą. My z Renatą początkowo nie podzielałyśmy tego zachwytu i obydwie patrzałyśmy na niego podnosząc brwi.
- No ale dlaczego nie? - spytał zdziwiony. - I nie róbcie takich min, bo będziecie miały zmarszczki na czole.
To podziałało i Renata nawet przyznała rację Jackowi, że pomysł jest niezły. Jak się potem okazało jemu już i tak udało się nabrać kilka osób i połowa klasy plotkowała na temat „nowej” w klasie. Kilka dziewczyn podeszło nawet, żeby przedstawić się mi i zaproponować zwiedzenie szkoły.
- Dzięki Jacek - powiedziałam z sarkazmem, kiedy dziewczyny odeszły.
Plan Jacka nie został zrealizowany i szybko opuściłam szkołę udając się do marketu. Po przeczytaniu kilku gazet stwierdziłam, że spokojnie jeszcze zdążę na te rekolekcje. Poszłam do szkoły a stamtąd razem z Julką i Wiktorią, gdyż tylko one przyszły, do kościoła.
Rekolekcje trwały półtorej godziny. Jeszcze przed dwunastą wszyscy mieli wolne. Kiedy Julka i ja wyszłyśmy z kościoła, spotkałyśmy Michała i Fabiana. Tego drugiego pamiętałam z przedszkola. Grał wtedy w małym przedstawieniu na Dzień matki, a od tamtego czasu, każdego roku był wzorowy na koniec i wychodził na środek.
- Co teraz robicie? - spytał Fabi.
- Nie wiem - odpowiedziałam spoglądając na Julkę - ja nie mam żadnych planów, a ty Jula?
- Nie wiem może coś poprawię z angielskiego.
- My też właśnie idziemy do szkoły - powiedział Michał i uśmiechnął się.
Przez całą drogę prawie nikt się nie odzywał. Pewnie dlatego, że Julka z Fabianem nie bardzo się lubili, a Michał był zbyt nieśmiały, by chwycić mnie za rękę przy Julce, a co dopiero normalnie ze mną rozmawiać. W szkole moja przyjaciółka pożegnała się z nami i poszła na górę. Michał dopiero wtedy nabrał trochę więcej śmiałości. Fabi był jego najlepszym kumplem, więc jego towarzystwo nie przeszkadzało mu w przytulaniu mnie jak dawno nie widzianej ciotki.
- Dajcie już może spokój - mówił Fabian spoglądając na nas z dziwnym wyrazem twarzy. Był brunetem o oczach równie szarych i błyszczących, co Michał. Jego były odrobinę ciemniejsze i otoczone gęstwiną długich rzęs. Starannie ułożone włosy sterczały w górę na czubku głowy i były lekko podgolone nad uszami. Tylko jeden mały kosmyk podwijał się niesfornie nad czołem nadając mu nieco dziecięcy wygląd.
- Tak w ogóle to po co chcieliście przyjść do szkoły? - spytałam zaskoczona tym, że prawie od godziny siedzimy na holu zamiast zająć się czymś ciekawszym.
- Nie mamy co robić - odpowiedział mi Michał, a Fabian natychmiast to wyprostował.
- Nie, mieliśmy po prostu mieć próbę z niemieckiego, ale chyba nikt nie przyszedł - wstał poprawiając kaptur granatowej bluzy. - Chodźmy pod klasę zobaczyć.
Pod klasą była tylko jedna dziewczyna. Chłopacy postanowili poczekać jeszcze trochę, ale ja pożegnałam się z nimi i poszłam do domu.
Tak naprawdę nie zdążyłam nawet wyjść ze szkoły, gdy zobaczyłam Julkę i Agnieszkę.
- Hej siostrzyczko - powiedziała Aga. - Widziałam cię w kościele, a potem od razu gdzieś zniknęłaś.
- No byłam z Michałem, a wy dokąd teraz idziecie?
- A tak chodzimy, bo nie mamy co robić - powiedziała Julka.
Razem z Julką byłyśmy odprowadzić Agnieszkę do domu. Miałyśmy okazję pogadać, bo od jakiegoś czasu rzadko się spotykałyśmy.        
- Może w ten weekend wyjdziemy gdzieś razem? - spytała Julka
- No zobaczymy. Raczej nie mam żadnych planów.
- Ej patrz! - Julka szturchnęła mnie. Po drugiej stronie ulicy stały Marta z Anetą.
- Marta! - na okrzyk Julki dziewczyna pomachała ręką i razem z koleżanką szybkim krokiem ruszyły w przeciwnym kierunku.
- Co ona robi? - spytała Jula z oburzeniem. W odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami. Od dłuższego czasu czułam, że coś się święci.

4 komentarze:

  1. Łaaał
    Mocne
    Zajebiste
    Super
    Ekstra
    Genialne
    Fatastyczne
    Ale... za krótkie! Aż wstałam z krzesła i krzyczę "co, już koniec?!".
    No cóż, uzbroję się w cierpliwość z Kamilem.
    Ale to dziwne, że Zuza nie chce pokazać przy przyjaciółce, że ma chłopaka. I Michał też nie za bardzo się do tego palił. Nawet za rękę ją nie wziął...
    Coś mi nie pasuje w tej parze.
    Czekam na następny!
    Merr
    PS Przepraszam, że się tak narzucam, ale z tego, co widziałam, przeczytałaś mojego bloga tylko do czwartego rozdziału i pokomentowałaś, a potem nic. A już jest napisane do jedenastego :D Więc, jeśli masz ochotę, to zapraszam do siebie: http://percyiannabeth.blogspot.com/
    Byłabym bardzo wdzięczna.
    Dodałam do obserwatorów. M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Merr ;) Motywujesz do pisania.
      Zawsze tak jakoś krótko piszę, ale za to dość często. Postaram się może trochę rozwinąć opisy.
      Co do Twojego bloga, wiem dokąd przeczytałam. Mam trochę nauki, ale nie martw się nadrobię do weekendu ;)

      Usuń
  2. Na początek... Dlaczego masz w spisie treści dwa razy ten sam rozdział? o.O

    Mam dziwne wrażenie, że coś się będzie działo z Martą i na pewno Zuzka tego nie zignoruje.

    Co do Kamila... Czekam cierpliwie na wieści o nim. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście. Nie zauważyłam. Nie miałam neta i wszystko musiałam robić "na szybko" lub też przez telefon...

    OdpowiedzUsuń